King Gizzard & the Wizard Lizard – Murder of the Universe

Wytwórnia: Flightless
Gatunek: psychodela
Długość: 46 min

Z wielką przyjemnością śledzę muzyczną wędrówkę, w którą King Gizzard and the Lizard Wizard wyruszyli przed pięcioma laty na debiutanckim 12 Bar Bruise , a z jeszcze większą satysfakcją mogę stwierdzić, że właściwie z każdej, z dziesięciu (kosmiczna częstotliwość!) prób, których podczas działalności się podjęli wyszli zwycięsko. Nie inaczej jest na najnowszym Murder of the Universe , gdzie Australijczycy wytoczyli najcięższe dotąd gitary, wyjący wokal i charakterystyczną dla nich, podwójną perkusję by stworzyć trzypłytowy album konceptualny, zamykający się jednak w niecałych 45 minutach. Ciężko jest tutaj jednoznacznie stwierdzić, czy na wydawnictwa składa się 21 krótkich, czy może 3 długie utwory – poszczególne kompozycje tak szczelnie domykają się w obrębach płyt.  Dla kogoś oswojonego z poprzednimi nagraniami KGATLW całość wyda się znajoma, ale osadzona w kolejnym dzikim i dziwacznym świecie wykreowanym przez kosmiczne jaszczury. – I. Knapczyk [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: Cały dysk nr 1


Vince Staples – Big Fish

Wytwórnia: Def Jam
Gatunek: rap
Długość: 36 min

Afro-futuryzm, klubowe uderzenie i liryczna oszczędność. Vince Staples ewoluuje i trudno temu w jakikolwiek sposób zaprzeczać – Big Fish Theory ma coś wspólnego z Atrocity Exhibition Danny’ego Browna, albumem, który w zeszłym roku dodał nowe dźwięki do worka instrumentalnego hip-hopu. U Staplesa jest jednak trochę taneczniej, a wyraźny eksperyment zawitał tylko do niektórych punktów tracklisty. Słyszalny chociażby na „Yeah Right” – jako genialna i kompletnie połamana produkcja SOPHIE, który tym samym wytoczył pojedynek elastycznemu flow Kendricka Lamara. Oprócz Brytyjczyka w składzie producenckim pojawiły się takie nazwy jak Jimmy Edgar czy Christian Rich, w pełni wymieniając ascetyczną załogę znaną z Summertime ‘06. Intensyfikacja brzmienia nie idzie jednak w parze z zachowaniem dotychczasowych rozległych rozważań, za którymi poszczególnym fanom może być nieco tęskno – jest ich po prostu mniej, a całość materiału w specyficzny słodko-gorzki sposób wyraźnie wykorzystuje obszar muzyki klubowej. „How I’m supposed to have a good time/ When death and destruction’s all I see? […] Good vibrations is all I need”.

A tak w skrócie: Vince’a Staplesa nieuleczalnie kocham – Big Fish Theory traktuję jako soczysty kawałek wkurwionego rapu osadzonego na brzmieniu niegdyś zrodzonym w tanecznym podziemiu Detroit. I jak tu się nie zachwycać? – M. Staniszewska [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Yeah Right”, „Party People”, „Homage”, „BagBak”


Algiers – The Underside of Power

Wytwórnia: Matador
Gatunek: industrial rock / post-punk / experimental
Długość: 44 min

„We won’t be led to slaughter / This is self-genocide” – m.in. takimi słowami i samplem z Freda Hamptona, zamordowanego członka Czarnych Panter wita nas „March Like a Panther”. Wsłuchując się w zniekształcone, wściekłe okrzyki Franklina Jamesa Fishera nie wiemy jeszcze jak dużej rzeczy dokonali Algiers. Ten agresywny, pełen niezadowolenia z kondycji współczesnego świata i braku wartości ton funkcjonuje w pełnej harmonii z zagnieżdżoną w samym sercu albumu nadzieją  i wielkim optyzmimem co do kierunku zmian. To zestawienie znajduje zresztą swoje odbicie w brzmieniu – jest piekielnie różnorodnie, ale w głównej osi spotyka się mroczny, industrialny rock, przetykany w paru miejscach elementami gospelowymi i motownowym soulem, które ważną rolę odgrywały też na debiutanckim self-titled. Na ogromny plus wypada włącznie żywej perkusji dzięki poszerzeniu składu o Matta Tonga, dobrze znanego z Bloc Party; na wyżyny wznosi się też Fisher, porywający wszechstronnością i siłą wokalu. Tak właśnie powinno się zabijać niesławny syndrom drugiego albumu. – M. Drohobycki [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Cleveland”, „The Underside of Power”, „Walk Like a Panther”