Festiwalowa karuzela w wydaniu outdoorowym najwyższą prędkość obrotową ma już za sobą, a na początku września zacznie ostatnią fazę wygaszania tegorocznego ruchu. Po raz trzeci do grona ostatnich bastionów zalicza się łódzki DOMOFFON – impreza mniejszej skali, ale proponująca naprawdę ciekawą muzyczną selekcję. W międzyczasie stał się on też jednym ze sztandarowych projektów promujących nowe, bardziej alternatywne i zaangażowane kulturowo oblicze Łodzi, nadal zakorzenione w jej industrialnej przeszłości. Ten wieloletni dorobek widać zresztą doskonale w trakcie festiwalu – odbywa się przecież w przestrzeni OFF Piotrkowskiej (a także ulokowanego tam klubu DOM), będącej spektakularnie przywróconym do życia dwudziestowiecznym kompleksem fabrycznym i nowym kulturalnym sercem miasta.
DOMOFFON to festiwal o wielu twarzach (do zapoznania się z którymi naprawdę gorąco zachęcamy), który zadowoli zwolenników niemal każdego rodzaju sztuki, ale nas oczywiście najbardziej interesuje ta doświadczana głównie słuchowo. Nie ma mowy o rozczarowaniach. Za muzyczne doznania odpowiadać będzie sporo naprawdę ciekawie wyselekcjonowanych projektów zagranicznych, ale też wierchuszka polskiej sceny alternatywnej. Czyich koncertów nie polecamy omijać? Zapraszamy do wspólnego szkicowania rozkładu jazdy.
Clock DVA
Tak, najlepszy okres absolutnej legendy brytyjskiego industrialu i EBM przypadł na przełom lat 80. i 90., ale nikogo nie powinno to zrażać. Projekt reaktywowany przez Adiego Newtona od jakiegoś czasu dość regularnie gra w trzyosobowym składzie i zbiera naprawdę pochlebne recenzje. Pozostaje trzymać kciuki za sentymentalną wycieczkę do czasów fascynacji cyfryzacją i zatopić się w atmosferycznym, skomputeryzowanym brzmieniu, które po tylu latach nadal potrafi zachwycić głębią.
Jonas Kopp
Bez wątpienia jedno z najciekawszych nazwisk argentyńskiej sceny elektronicznej, jeśli nie muzyki z tego kraju w ogóle. Jego kariera nabrała rozpędu za sprawą berlińskiego Tresora, który włączył do swojego katalogu sporą część materiału z ostatnich lat, wliczając w to dwa dotychczasowe longplaye. Pełnemu klubowej energii techno Koppa na szczęście daleko do trawiących tę scenę klisz; producent bez zawahania sięga po bardzo różne rozwiązania: tu przewiną się jazgotliwe syntezatory, gdzie indziej wsiąkniemy w ambientową miękkość. Ta różnorodność powinna zaprocentować w trakcie nocnego setu.
The Horrors
Do postawienia krzyżyka na dość popularnych horrorsach nigdy nie było nam szczególnie blisko, ale fakt faktem, że Luminous (całkiem zresztą udany) kazał zastanowić się nad kierunkiem rozwoju brytyjskiego bandu. Single zapowiedzianego na końcówkę września V sugerują jednak, że odrobili oni zadanie domowe i ponownie nadali swojemu brzmieniu tak potrzebną świeżość. Na pochwałę zasługuje też prezentowana w udany sposób wszechstronność, bo po mrocznym, industrialowym „Machine” przyszedł taneczny, skąpany w synthach „Something To Remember Me By”. Czujemy, że The Horrors z łatwością podołają roli headlinera.
Dopplereffekt
Gratka dla fanów detroit techno i spuścizny po brzmieniu tego niemal upadłego miasta, którego doświadczenia z pewnością są przestrogą dla włodarzy miast takich jak Łódź – przekształcających się i poszukujących nowej tożsamości. Tak naprawdę trudno określić specjalizację Dopplereffekt, bo z powodzeniem eksplorowali oni różne elektroniczne przestrzenie, wliczając w to zarówno bardziej „tradycyjne” dźwięki spod znaku ambientu, elektro czy w.w. detroit techno, ale też odważne eksperymenty pozbawione regularnej struktury.
Piernikowski / 1988
Nie bez powodu umieszczamy tych panów obok siebie. Dwie połówki Synów po znakomicie przyjętym Oriencie ponownie ruszyły na solowe łowy i, guess what, oba tegoroczne projekty są zdecydowanie godne polecenia. Na pierwszy ogień poszedł Piernikowski i w klaustrofobicznym, dusznym opakowaniu komentuje smutny obraz współczesnego społeczeństwa. 1988 zaatakował później, ale totalnie kupił nas materiałem dość melancholijnym, napakowanym synthami i zabierającym nas w ponury miejski labirynt za pomocą field recordings.
PRO8L3M
W tym przypadku raczej mało kto potrzebuje zachęty, bo jeśli ostatnich lat nie spędziliście w piwnicy, to na pewno słyszeliście o pęczniejącym dorobku rewelacji polskiej rap sceny. My wciąż najmocniej wzdychamy do kultowego już Art Brut , ale zapewniamy, że chłopaki po wydaniu EP-ki Hack3d by GH05T 2.0 są w znakomitej koncertowej formie. Potwierdzili to ostatnio na OFF Festivalu, prezentując przekrojową selekcję ze świetnymi wizualami w tle.
Po więcej szczegółów i informacje nt. wejściówek standardowo odsyłamy Was do samych organizatorów i strony wydarzenia na Facebooku . Pojedyncze bilety (z ceną zależną od wybranego dnia) dostępne są od 30 zł, a wycieczka na cały weekend uszczupli Wasz budżet o 130 zł.