utwory
Opinie

Podsumowanie roku 2014: Najlepsze utwory

Po najlepszych albumach przyszedł czas na wybranie tych perełek, kilkuminutowych kawałków, które w tym roku grzały nas najmocniej. I tym razem wybór jest jeszcze cięższy niż kilka dni temu, bo jakże sprawiedliwie wybrać jeden jedyny utwór spośród nieprzebranego morza nowej muzyki? Jak widać, da się, a typy są tak subiektywne i szerokie, że odkrywanie kolejnych z nich powinno z każdym krokiem Was zaskakiwać i interesować. Ponownie czeka na Was pełna paleta brzmień, nie pozostaje więc nic innego niż życzyć smacznego.


Mads- Mac Demarco: Salad Days

Mac DeMarco regularnie mnie urzeka, zarówno swoją muzyką, jak i osobowością. Ponadprzeciętna chwytliwość i klimatyczność Salad Days eliminują potencjalną konkurencję w wyścigu o rangę najlepszego utworu 2014. Nie potrzebuję wirtuozerii, napakowanego metaforami tekstu czy zapierających dech w piersiach efektów dźwiękowych, żeby dany kawałek zaskarbił moją sympatię. Ba, tak naprawdę bardziej skomplikowane kompozycje po kilkakrotnym przesłuchaniu potrafią nieźle wymęczyć. Dlatego chętniej obcuję z tymi umiarkowanie prostymi, przede wszystkim melodyjnymi. Salad Days nie zahacza o żadne skrajności, przez co jest uniwersalny na tyle, aby dopasować się do praktycznie każdego nastroju. Co prawda podobny sposób budowania utworu pobrzmiewa w końcówce szlagierowego Picture Book, The Kinks, ale w moim odczuciu inspiracja (o ile świadoma) nie jest przesadzona, ponadto lubię takie małe podróże do przeszłości. Gdyby odprężenie mogło przyjąć jakąś stałą formę, byłoby właśnie tym kawałkiem.

Piotr Worobiej- Rojek: Syreny , The War on Drugs: Red Eyes

Po polsku tylko i wyłącznie Rojkowe „Syreny”, które odkrywają zupełnie unikalne jak na 2014 pokłady jedynej w swoim rodzaju wrażliwości i emocjonalnego zaangażowania, które w połączeniu z popową melodyką i hitowością tworzą pełnokrwisty przebój w pełnym tego słowa rozumieniu. Specyficzne ciepło i tkliwość łączą go z zagraniczną odsłoną tej kategorii, „Red Eyes” The War on Drugs, pieczętując miano kończącego się roku jako dobrego czasu dla takich klimatów. To utwór, który będzie Twoim najlepszym przyjacielem przez całe dwanaście miesięcy; w cieplejsze miesiące zbierając energię do tego, by podczas chłodu siedzieć z Tobą pod jednym kocem i w podobnych swetrach, ogrzewając najlepszą partią klawiszy ostatnich lat. Ja tak miałem – a co więcej, ta przyjaźń nadal trwa.

borys- Alt-J: Left Hand Free

Nie ukrywam, że w tym wypadku poszedłem trochę w przebojowość i to raczej wewnętrzny głos, a nie zdrowy rozsądek wybrał kawałek Left Hand Free od Alt-J. Utwór to średnio pasujący do koncepcji całej tegorocznej płyty Brytyjczyków; dynamiczny i lekki, masakrycznie wwiercający się w świadomość już po pierwszym przesłuchaniu. Left Hand Free to utwór o zdecydowanie przebojowym potencjale, który z drugiej strony kontrowany jest znacznie wyższymi ambicjami twórcó. I dobrze, bo dzięki temu jestem pewien, że ten kawałek bez problemu przetrwa próbę czasu w moim odtwarzaczu i będzie mną bujał także w 2015, a może i nawet 2017 roku. Jeszcze to wszystko zwieńczone zostało bardzo przyjemnym klipem z dużą ilością słońca, radości i zgrabnych dziewcząt. Chyba rzeczywiście nie potrzebuję do szczęścia zbyt wiele.

Michał Rypel- Jack White: Lazaretto , Męskie Granie Orkiestra: Elektryczny

Myśląc o utworze, który usatysfakcjonował mnie najbardziej w tym roku, przyjmuje jedno kryterium, a mianowicie próbę czasu. Jest to bardzo istotne, choćby ze względu na to, że utwory łatwo giną pod natłokiem innych pojawiających się kolejno. Za granicą, jak to bywa z dziełami Jacka White’a, przetrwało singlowe Lazaretto. Cóż można o tym więcej powiedzieć? Przecież ten kawałek to dokładnie to, czego należy spodziewać się po rozwijającym się artyście. Jest ostro, jest zaskakująco (skrzypce to chyba nowy ulubiony sposób White’a na aranżowanie utworów ) i bardzo energetycznie. Z powodzeniem wypromował on cały album Amerykanina, który sam odniósł spory międzynarodowy sukces. Dobra robota! Natomiast polskie listy przebojów przez długi czas zasilał utwór Elektryczny, który promował tegoroczną edycję Męskiego Grania. Jest to zdecydowanie chwytliwy, zaangażowany i reprezentatywny dla festiwalu utwór. Jeżeli chodzi o Męskie Granie Orkiestrę, to mogę przyznać spokojnie, że to jedna z efektowniejszych polskich supergrup jakie znam. Szkoda tylko, że powołana na czas określony… Tak samo jak mieszanka artystów tworząca zespół, tak sam utwór jest definicją pasji i czystego rock’n rolla.

Bania- DOWN: We Knew Him Well

Długo się zastanawiałam nad utworem roku, ale wybrałam piosenkę „We knew him well” formacji Down. Chyba głównie dlatego, że to właśnie Down i niezniszczalny, legendarny Phil Anselmo, którego wielbię całym sercem. Piosenka pochodzi z najnowszego EP „Down IV- Part II” i jest utrzymana w typowym, ciężkim nowoorleańskim sludge’owym klimacie. Co prawda, dalej cierpię w powodu odejścia z zespołu Kirka Windsteina, ale jak widać, nie osłabiło to zespołu, który jest w świetnej formie. Wiem z doświadczenia, że Down lepiej prezentuje się na żywo niż w studiu, więc na pewno nowy materiał na koncertach miażdży żebra z jednakową siłą, co starsze utwory. Zdecydowanie polecam przesłuchać.

Mateusz Drohobycki- The War on Drugs: Red Eyes

Tak naprawdę w tym miejscu mogłoby się znaleźć kilka innych utworów z „Lost in the Dream”, albumu po raz pierwszy tworzonego bez jakiegokolwiek udziału Kurta Vile’a. W czasie kolejnego kryzysu tożsamości indie rocka Adam Granduciel z zespołem zaprezentowali świetny materiał, którego najlepszym przedstawicielem jest moim zdaniem właśnie brzmiący jak mgliste wspomnienie „Red Eyes”. Kompozycja bazuje na świetnej partii klawiszowej i sporej dynamice. Utwór tętni energią, zostawiając na drugim planie tekst i porywając niezwykle nośną melodią refrenu. Od dnia premiery codzienny towarzysz. Pozdrowienia dla Marka Kozelka.

weedranklean- Dizzy Wright: I need answers

Ze szczególnym zamiłowaniem śledzę działalność artystów z zachodniego wybrzeża. Pochodzący z Las Vegas młody raper Dizzy Wright jest autorem „I Need Answers” – utworu szczególnie ważnego na tle tegorocznych wydarzeń w USA. Porusza on problem nadużyć policji względem obywateli i poddaje w wątpliwość ich faktyczną służbę społeczeństwu w ramach prawa. Kawałek jest świetnym przykładem, że wielokrotnie już ‘przeżute’ w środowisku pianino, ma ciągle nieodkryte walory smakowe. Niezbyt lubiany przeze mnie w rapowanych utworach damski śpiew – tutaj zdecydowanie przeczy regule (pokłon w stronę Nikkiya’i). Całokształt tworzy głęboko trafiający ładunek emocjonalny i mimo moich tendencji do stawiania imprezowych, pozytywnie nastrajających produkcji ponad smutno-refleksyjnymi, zrobiłbym coś wbrew sobie nie doceniając tego „szukania odpowiedzi”.

Monika Gruda- Skubas: Nie mam dla Ciebie miłości

Nie musiałam się długo zastanawiać nad moim utworem roku. „Nie mam dla ciebie miłości” ma w sobie wszystko, by ten tytuł z godnością reprezentować. W warstwie muzycznej rozwija się niespiesznie, zaczyna akustycznie i rozrasta się, przybierając kolejne warstwy instrumentów, a także emocji. Ta piosenka rozkwita jak kwiat, piękny i zbolały. Skubas, odsłaniając przed słuchaczami wachlarz uczuć, jest zadziwiająco szczery i bezbronny. Brakowało mi od dawna polskich artystów, którzy śpiewaliby tak prosto, prawdziwie i przejmująco.

Bartosz Dziedzic- Du:it: Halayo

W dzisiejszym zestawieniu pojawiło się wiele polskich tytułów. Moja pozycja nie będzie tutaj wyjątkiem. Kończący się 2014 rok nie zachwycił mnie specjalnie albumami. O gustach się nie dyskutuje. Wydany został jednak projekt, któremu kibicowałem od samego początku – Flirtini: Heartbreaks & Promises vol.2 . Przechodząc jednak do sedna… przedpremierowy klip do utworu „Halayo” polskiego producenta Du:it’a przykleił się do mnie tak bardzo, że do dzisiaj (pomimo usilnych starań z mojej strony czyt. SZJU – pozdro dla kumatych) nie zdołał mi się przejeść. Dobrze wiedzieć, że mamy w naszym pięknym kraju tak mocną reprezentację muzyki elektronicznej. Ameryka może się schować.

Podobne: