Mela Koteluk sprawia, że ludzie chcą dla niej migrować. Jej wrocławski koncert przyciągnął tak dużą publiczność, że w niedzielę, 23 listopada, klub Eter wypełniony był po same brzegi, a bilety zostały wyprzedane co do jednego.
Tego wieczoru już na chodniku powitała mnie niemała kolejka osób tłoczących się przed klubem Eter we Wrocławiu. Nic więc dziwnego, że artystka zdecydowała się zaczekać z rozpoczęciem koncertu pół godziny – o planowanej porze jeszcze nie wszystkim udało się do klubu wejść. Wraz z wybiciem 20:30 na scenę wkroczył zespół, a chwilę później sama Mela.
Rozbłysła feeria świateł, w tle ukazała się baśniowa wizualizacja, wybrzmiały pierwsze dźwięki „Dlaczego drzewa nic nie mówią” . Koncert się rozpoczął, a ja miałam nieodparte wrażenie, że jestem świadkiem czegoś wręcz magicznego. Uczucie to towarzyszyło mi przez kolejne półtorej godziny, kiedy to Mela czarowała mnie swoim głosem i utworami z najnowszej oraz debiutanckiej płyty.
Jej niezwykle intrygujący i czysty wokal wypełniał klub, wprawiając każdego w zachwyt. Improwizując i bawiąc się dźwiękami, chwilami Mela brzmiała lepiej niż na płycie! Skupiona na wyśpiewywanych melodiach, stworzyła piękną atmosferę intymności i ciepła, czym skradła serca publiczności, z którą szybko udało jej się nawiązać bardzo dobry kontakt. Nie trzeba nas było długo prosić o śpiewanie razem z Melą; pomimo świeżości utworów z dopiero co wydanego albumu, kolejne linijki tekstów same wyślizgiwały nam się z ust.
Znakomicie spisał się również zespół towarzyszący Koteluk na scenie (w składzie: Ola Chludek, Krzysztof Łochowicz, Tomasz Krawczyk, Kornel Jasiński, Robert Rasz i Milosz Wośko), a widoczna interakcja między muzykami sprawiała odbiór jeszcze przyjemniejszym.
Podczas koncertu mogliśmy usłyszeć wszystkie piosenki z „Migracji” (o których pisałam dla Was tutaj ) i trzeba przyznać, że test na żywo zdały one śpiewająco, co tylko potwierdza, jak świetny jest to materiał. „Żurawie origami” rozruszały i naładowały energią cały Eter, a gitarowe brzmienia w „Jak w obyczajowym filmie” pokazały, jak wielki mają potencjał. Dodatkowo na setliście znalazło się m.in. „Działać bez działania” , entuzjastycznie przyjęty „Spadochron” , „Melodia ulotna” czy bardzo nastrojowe „Stale płynne” . W sumie Mela wraz z zespołem wykonała 21 piosenek, w tym 3 podczas bisu. Koncert zakończył się akustyczną wersją „Spadochronu” .
Na wytrwałych czekała jednak jeszcze jedna niespodzianka – po ponad półgodzinie fani mieli okazję spotkać się ze swoją ulubioną artystką. Pomimo później już pory, Mela dla każdej osoby znalazła czas na chwilę rozmowy, ciepły uśmiech i wspólne zdjęcie.
Nikt nie wyszedł z Eteru bez autografu z imienną dedykacją. Nikt nie wyszedł też bez radości rozgrzewającej serce w tę chłodną noc.