Są niepozorni i na pierwszy rzut oka dosyć powściągliwi. Na scenie jednak wybuchają masą kolorów i niewiarygodną radością grania. Mowa o pochodzącej z Łodzi grupie Call The Sun . W ubiegłym roku wystartowali przebojowym singlem, po którym zaczęli regularnie pojawiać się w mediach, m.in. w programie Kuby Wojewódzkiego i w talent – show „Must Be The Music”. Tegoroczny sezon festiwalowy również nie pozostawił wątpliwości co do tego, że wręcz zdobywają polską scenę kawałek po kawałku. Jeżeli jesteście gotowi na rewolucję w muzyce popularnej – jesteście gotowi na nich. Zapraszamy więc do lektury rozmowy z wokalistą zespołu, Maciejem Palmowskim .
Michał Rypel: Niedawno nasza redakcja miała okazję oglądać Was na małej scenie podczas Soundrive Fest. Choć festiwalowe emocje opadły, to właśnie Wy jesteście jednym z zespołów, które najcieplej wspominamy. Jesteśmy ciekawi, jak Wy wspominacie festiwalową atmosferę gdańskiej stoczni i które koncerty najbardziej zapadły wam w pamięci.
Maciej Palmowski: Bardzo miło nam to czytać (słyszeć?)! Zdecydowanie była ty jedna z najlepszych imprez, na których graliśmy, a potem mogliśmy swobodnie pochodzić i słuchać koncertów. Atmosfera była inna. Cieżko to opisać, ale to jest ta alternatywa, tylko zebrana w jednym klubie. Mnie najbardziej ujął Peace. To był mega energetyczny i ciekawy koncert. Do tego miałem w końcu okazję posłuchać Baasch i wyszedłem z bardzo pozytywnymi wrażeniami. Ciekawostką, moim zdaniem, był zespół The Wytches, dzięki któremu pierwszy raz w życiu mogłem cofnąć się w czasie do lat 90 i zobaczyć jak wtedy wyglądały koncerty.
Kontynuując wątek koncertów – jesteście na scenie dopiero od roku, a już widać, że przed większą publicznością czujecie się bardzo swobodnie. Zawsze tak było, czy może przyszło to Wam z czasem?
Staramy się. Na pierwszym koncercie nie brakowało wiele do tego, żebym ze stresu odleciał gdzieś w nieznane. Z czasem się oswajamy. Dla mnie nowością jest bycie wokalistą, bo Call The Sun to mój debiut na tej pozycji. Ten rok dużo w nas zmienił.
W jednym z wywiadów przyznaliście, że alternatywny pazur w waszej muzyce zawdzięczacie m.in. Crystal Fighters czy MGMT. Czy przy komponowaniu nowego materiału trzymacie się jeszcze tych wzorców, czy może znaleźliście jakieś nowe inspiracje?
Wciąż odkrywamy nową muzykę. Śledzimy nowości na listach przebojów, szukamy tych bardziej alternatywnych. Tak, nadal inspirujemy się tymi, które wymieniłeś powyżej, ale to tylko czubek góry lodowej. Staramy się zaciekawić słuchacza. Dlatego pewnie z koncertu wyniosłeś tę „multigatunkowość”, o której wspomniałeś w relacji z Soundrive ;) I to jest dla nas ogromny komplement!
Wiemy, że braliście udział w łódzkim konkursie Plastry Kultury, swoją drogą, z całkiem niezłym skutkiem. Czy to wyróżnienie znacząco wpłynęło na rozpoznawalność Call The Sun?
Myślę, że sama nagroda nie. Raczej seria wydarzeń, w których braliśmy udział w Łodzi. Poza tym mamy wspaniałego menagera, który doskonale nas promuje w Łodzi. Pozdrowionka z wywiadu, Hubert!
Idąc dalej tym tropem – jak odbieracie nagrody w rodzaju Plastrów Kultury w stosunku do, dajmy na to, Waszego udziału w Must Be The Music? Czy kamery, szanowne jury i głos publiczności faktycznie dały wam więcej pewności siebie i wiary w sukces?
Wszystko daje nam wiarę w sukces. Każde wyróżnienie, każdy koncert, wywiad, czy zdjęcie z fanem jest dla nas aktem spełnienia i dodaje sił. Gdyby nie te rzeczy zastanawialibyśmy się po co w ogóle upubliczniamy naszą muzykę.
Wracając do tematu Waszej muzyki, nie można pominąć tego specyficznego, elektronicznego aspektu, dającego się wyczuć gdzieś w nagraniach, a całkiem wyraźnie uwypuklonego na koncertach. Co stoi za tą rewolucją? Jest to o tyle ciekawy temat, że, jak nam wiadomo, zaczynaliście od garażowego rocka.
Stoi za tym poznawanie nowej muzyki bez uprzedzeń. To znaczy – gdy ktoś pokazuje mi muzykę, nie patrzę na to jak nazywa się zespół, czy wyglądają pięknie, czy fatalnie, ani w jakiej reklamie użyli danej piosenki. Słucham i analizuję. Dzięki temu, zaczynając od garażowego rocka przeszedłem przez multum gatunków. I z resztą, każdy z nas jest taki multigatunkowy. W drodze na koncert często słuchamy Nicki Minaj na zmianę z Muse. Odkrywając tych kolejnych artystów z elektronicznym zacięciem, zobaczyliśmy też o ile ciekawsze jest komponowanie takiej muzyki. Nikt z nas nie lubi stać w miejscu, więc muzyka elektroniczna była dla nas krokiem naprzód, który i tak w końcu każdy z nas by poczynił.
Słyszeliśmy również o waszej misji kształtowania gustu słuchaczy. Czy to postanowienie jest bezpośrednio związane z pewną niechęcią co do aktualnego wpływu kultury popularnej na rozwój muzyczny Polaków? Jak widzicie obecną sytuację, i jak chcielibyście żeby wyglądała?
Od nastu lat w naszych mediach słychać to samo. Klasyki lat osiemdziesiątych plus „nowości”, które mają ten sam denny tekst od zawsze, tylko produkcja się zmienia, bo technologia się trochę rusza. Ostatnio, drogą internetową, włączyłem sobie radio, które nadaje w UK. I poczułem się tak, jakbym sam sobie ustawił playlistę. Mnóstwo, naprawdę, mnóstwo nowości wymieszane z tymi starszymi utworami. Z tym, że te starsze utwory, są codziennie inne. I pojawia mi się w głowie pytanie – czemu u nas nie ma ani jednej stacji z prawdziwego zdarzenia? Czemu nawet w moim ulubionym (i jedynym) radiu, którego słucham, czyli MUZO.FM w nocy, kiedy często jadę samochodem, słyszę za każdym razem Maanam, Perfect i Dżem? Bardzo fajne zespoły, ale trzeba znać umiar. U nas od wielu lat nikt tego umiaru nie zna. A co gorsze, rzadko które stacje chcą nas uraczyć nowościami.
Więc my naszą muzyką staramy się wbić jednocześnie w maistream i alternatywę, żeby zwrócić uwagę przeciętnego Kowalskiego na nowych artystów, których kompozycje dorównują, a niejednokrotnie są po prostu lepsze od tej papki. I nie mówię tu o zagranicznych artystach tylko naszych rodzimych. Jest ich cała masa, a jeszcze więcej właśnie w tym momencie powstaje. Myślę, że w końcu taka rewolucja muzyczna nastąpi i chcielibyśmy się do tego przyczynić.
Gdzie i jak rodzą się zwykle Wasze kompozycje? Czy są to okoliczności domowe, próby, czy może dzieje się to podczas trasy? Przypomina to bardziej chaos, czy raczej przemyślany proces?
Najczęściej u mnie w domu. Robię to sam, albo spotykam się z którymś z chłopaków. Mam takie małe domowe studio, w którym rodzą się wszystkie utwory Call The Sun. Chyba tylko jeden numer zrobiliśmy wspólnie, w czteroosobowym składzie, na próbie. Ale ciągle go modyfikujemy.
Zdecydowanie jest to przemyślany proces i staramy się wszystko dopinać na ostatni guzik. Często kilka godzin potrafię spędzić modulując jeden prosty dźwięk. Czasem wystarczy, że któryś z chłopaków wyśle mi dosłownie dwa akordy na gitarze, czy klawiszach i dzięki temu, że rozumiemy się bardzo dobrze, od razu załapuję o co chodzi i dogrywam resztę partii, tworzę struktury. Jednak nic wielkiego sam bym nie wymyślił. To właśnie dzięki temu, że spotykamy się takimi parami, potrafimy się zainspirować.
Jedno z pytań, które zwykle ciśnie się na usta, gdy mowa o młodych zespołach podobnych choćby do Was, wiąże się właśnie z Waszym świeżym spojrzeniem na cały Polski rynek muzyczny i tzw show-biznes. Jak to wszystko działa i jak czujecie się w tym klimacie? Jest to raczej przytłaczające, czy dodaje Wam skrzydeł? Jesteście w stanie obalić mit o maszynie i trybikach?
Rynek muzyczny idzie do przodu. Wystarczy posłuchać świeżo wydanej płyty Terrific Sunday, albo singla Young Stadium Club. Co chwila na Facebooku wyskakują mi jakieś nowe zespoły i często słucham ich utworów. Jest naprawdę fajnie, chociaż to nadal jest zaliczane do niszowej muzyki w Polsce. Tak jak pisałem wcześniej, świeża fala muzyki w Polsce zaraz pochłonie ten muzyczny rynek.
Jeśli chodzi o show-biznes, to trzeba podejść do tego z dystansem. Niech gadają, że się sprzedałeś. Jeśli pomoże Ci to w osiągnięciu kolejnego sukcesu i spełnieniu się, to rób to. Jeśli pracujesz, to doda Ci to skrzydeł, bo będą efekty. I chodzi o to, żeby wyróżnić się z tłumu i w tym całym show-biznesie pokazać, że masz coś do powiedzenia.
Tym razem krótko. Jak zapatrujecie się na swoją przyszłość jako, bądź co bądź, zespół wychodzący przed przysłowiowy szereg?
Och, dziękujemy (rumieńce). Na wiosnę chcemy wydać płytę, która Was zaskoczy. Będzie inna niż to, co do tej pory słyszeliście w radiu i widzieliście w TV. Obserwujcie nas na portalach społecznościowych, to zobaczycie jakie cuda niedługo Wam pokażemy :)
Kończąc. Podczas występowania w całym kraju z pewnością poznaliście nie jeden ciekawy, może jeszcze nikomu nieznany zespół. Są jakieś z nich, które wyjątkowo was ujęły, bądź są po prostu godne polecenia?
Szczerze mówiąc poza tymi, które już wymieniłem w wywiadzie, to przychodzi mi do głowy taki zespół, który chyba ma w składzie naszego fana. Zespół nazywa się Kolory i nigdy nie słyszałem ich na żywo, ale słuchałem w internecie i myślę, że będzie z tego coś dobrego!