Wszyscy ci, którzy spodziewali się powrotu do mrocznego klimatu z pierwszego sezonu, mogą czuć niedosyt. Ale głowy do góry. Co prawda Colin to nie Matthew, ale i tak wciąż jest dobrze.
To, co z pewnością łączy postacie znane z pierwszej odsłony serialu Detektyw , z tymi, które poznaliśmy teraz, to fakt, że są skomplikowane, niczym relacje rodzinne w „Modzie na sukces”. Czy to dobrze? Jak najbardziej. Żaden z głównych bohaterów nie wydaje się być człowiekiem jednoznacznie złym lub jednoznacznie dobrym. Za to nie można im odmówić charyzmy. W pierwszym odcinku Colin Farrell jeszcze nie powala na kolana, tak jak robił to Matthew McConaughey , ale i w tym przypadku może to być rola przełomowa w życiu Irlandczyka. Niespełna 40 letni aktor, wygląda jakby już dawno stuknęła mu 50 i można tylko domyślać się, czy to zasługa charakteryzacji, czy zmęczenia wychowywaniem czteroletniego owocu związku z Alicją Bachledą-Curuś.
Poza Ray’em Velcoro, którego postać odgrywa Farrell, w pierwszym odcinku poznajemy również bohaterów granych przez Vince’a Vaughna , Taylora Kitscha oraz Rachel McAdams . Zwłaszcza ta ostatnia przykuwa uwagę, i to nie tylko z powodu swojej urody. Pani szeryf, w którą wciela się Kanadyjka, jest kobietą po przejściach (niestety jeszcze nie dane było nam poznać jakich) z wyraźnym dystansem do tej brzydszej płci. Ma problemy rodzinne, które stają się całkowicie zrozumiałe, kiedy tylko poznajemy siostrę oraz ojca policjantki. I choć wydaje się, że to Farrell będzie najjaśniejszą postacią sezonu, Rachel McAdams ma spore pole do popisu.
Nowy sezon różni się od pierwszego i to widać już teraz. Będzie inaczej, ale czy gorzej? Nie sądzę. Ja drugiego odcinka nie mogę się już doczekać.