Niezbyt dobrą passą może pochwalić się ostatnio Marijus Adomaitis, znany lepiej jako Ten Walls. W zeszłym tygodniu falę oburzenia wywołał opublikowany na jego Facebooku bardzo kontrowersyjny wpis – litewski producent i dj ostro wypowiedział się na temat środowisk homoseksualnych. Nie poprzestał jedynie na krytyce: społeczność LGBT nazwał „ludźmi odmiennej rasy” i porównał ją z pedofilią .
Produkowałem kiedyś muzykę dla jednego litewskiego artysty. Próbował wyprać mi mózg, twierdząc, że nie muszę być taki konserwatywny i nietolerancyjny w stosunki do „nich”. Kiedy jednak zapytałem go „Co byś zrobił, gdybyś zdał sobie sprawę, że Twój 16-letni syn uprawia seks analny ze swoim chłopakiem?”, nie odpowiedział.
Dobre lata 90-te. Tacy ludzie, innej rasy, byliby naprostowani.
Podczas jednego z moich pierwszych występów w Irlandii, w drodze do hotelu zobaczyłem kościół z ogrodzeniem przyozdobionym dziecięcymi bucikami. Oczywiście zastanawiałem się, o co chodzi. Ksiądz masowo gwałcił małe dzieci, a kłamstwo przez wiele lat było ukrywane. Niestety, ludzie innej rasy będą dalej to robić; wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nic z tym nie robi.
Co ten Ten Walls?
Moją reakcją na post Ten Wallsa był opad kopary do samej ziemi – i, jak słusznie przypuszczałam, był niezwykle bolesnym strzałem w stopę. Ukazał się zupełnie bez kontekstu czy odniesień do jakiegoś konkretnego wydarzenia związanego z homoseksualizmem; podejrzewam, że Adomaitisa solidnie poniosło i stąd tak agresywna reakcja. Nie wiadomo, co było przyczyną postu o takiej treści, lecz żadne, nawet bardzo emocjonalne powody jej nie usprawiedliwiają.
Nie dziwi również fakt, że w branży zawrzało, a na Ten Wallsa wylany został kubeł pomyj. Oburzeni fani wytykają Litwinowi, iż zapomniał o korzeniach granej przez siebie muzyki i jawnie bojkotują jego produkcje. Nie szczędzą przy tym bardzo ostrych słów: idiota, homofobiczny dureń, ignorant z ciemnogrodu. popełnił karierowe samobójstwo. Złośliwi użytkownicy Last.fm zmienili nawet profilowe zdjęcie Adomaitisa i w jego miejsce wkleili tęczową flagę, symbol środowisk LGBT.
Silnie zareagowali również dj’e z branży, a festiwale Creamfields, Pitch i Sonar momentalnie usunęły go ze swoich line up’ów. Berlin Festival, na którym muzyk grał niespełna 2 tygodnie temu, umieścił na Facebooku wpis o wolnej od jakichkolwiek uprzedzeń postawie organizatorów festiwalu. Mało tego, wytwórnia Phonica Records odmówiła wydawania najnowszych nagrań Adomaitisa. Zbrodnia i kara? Raczej poważna wizerunkowa wtopa oraz jej bolesne konsekwencje.
O co tyle hałasu?
Wyjaśnić trzeba sobie jedną, bardzo ważną kwestię: mocno zakorzeniona w środowisku homoseksualistów muzyka klubowa od zawsze była wolna od uprzedzeń. W subkulturze rave płeć, rasa, kultura czy orientacja seksualna nie grają roli; „inność” traktowana jest właśnie jako normalność. Nieodłącznym elementem sceny elektronicznej było i jest środowisko LGBT, a podważając pierwszą i najważniejszą zasadę, hasło PLUR (Peace, Love, Unity, Respect) , Ten Walls poważnie się im naraził.
Można stanąć w obronie świętej wolności słowa i tego, jak można oceniać producenta na podstawie poglądów – i to jeszcze w branży, w której słowa nie mają tak wielkiego znaczenia. Ja spoglądam na case Ten Wallsa również z PR-owej perspektywy… i łapię się za głowę. Facebook i inne kanały social media absolutnie nie są miejscem do wyżywania swoich frustracji. Niepokoi również fakt, iż wielu młodych, utalentowanych artystów za metodę promocji wybiera obrażanie innych. Zanim Azealia Banks wydała pierwszą płytę, każdy znał jej nazwisko i wiedział, że ta amerykańska raperka „nienawidzi bia ł ych, grubych Amerykanów” , a rząd USA to „jedno wielkie bagno” . Jestem zdania, iż talent broni się sam i nie ma potrzeby sięgania po tak niskie zagrywki, jak ubliżanie innym. W przypadku Ten Wallsa jego post uderza podwójnie, bo bardzo cenię jego styl i brzmienie. Dlaczego tak dobry muzyk krytykuje środowisko, które jest nieodłącznie związane z kulturą klubową? Nie gryzie się ręki, która jeść daje.
Jakiejkolwiek dziedziny artystycznej by się nie wybrało, są granice, których się nie przekracza. Tym bardziej, iż muzyk to osoba publiczna i może kreować wśród grona swoich odbiorców określone postawy. Nikogo nie trzeba przekonywać, że jego odpowiedzialność za słowa jest znacznie większa, niż przeciętnego człowieka. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę – trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji wypowiedzianych słów, a Ten Walls ewidentnie przekroczył granicę. Nie dobrego smaku, nawet nie politycznej poprawności – niejako zanegował wartości środowiska muzyki elektronicznej. Z drugiej jednak strony ta sprawa wywołała ogromne zainteresowanie, a o Litwinie zrobiło się naprawdę głośno. Wystarczy zerknąć na skok zainteresowania jego osobą w social media (Facebookowy profil osiągnął najwyższy jak do tej pory wskaźnik popularności od wiosny 2014, kiedy to wydany został singiel Walking With Elephants ). Pytanie tylko, czy taką popularność miał na myśli Ten Walls.
Zażegnać kryzys
Niemniej jednak Adomaitis poszedł po rozum do głowy, skandaliczny wpis usunął i wystosował oświadczenie, w którym przeprosił fanów za „post, który był nie do przyjęcia”. Zapowiedział również, że jak na razie powstrzyma się od występów na żywo i skupi się na nagrywaniu. Przewrotnie zastanawiam się jednak, czy Ten Walls będzie miał do czego wracać, bo taką „bombą” zraził do siebie bardzo wielu.
Z drugiej strony można przyjrzeć się sprawie sprzed kilku tygodni, kiedy to za swoje poglądy polityczne z line up’u Life Festival Oświęcim został usunięty Goran Bregović. Kontrowersyjne wypowiedzi muzyka na temat koncertu na Krymie stały w sprzeczności z ideami festiwalu i dlatego też organizator odwołał jego występ. Jednak tak, jak Bregović nie jest politykiem, tak samo Ten Walls nie jest odpowiednią osobą do krytykowania środowisk homoseksualnych. Tym bardziej, iż tą jedną wypowiedzią prawdopodobnie wbił sobie gwóźdź do muzycznej trumny.