Każdy z nas był kiedyś w ogólniaku. Każdy z nas buntował się z mniejszą lub większą częstotliwością, zakochiwał się na zabój, pił pierwszy w życiu alkohol. Każdy z nas miał w końcu swoją grupę najlepszym przyjaciół, z którymi odreagowywał szkolne sprawy: nudne lekcje, sprawdziany, matury i inne bzdury. W amerykańskich liceach arcyważne jest jednak, z kim trzymasz – jesteś albo loserem , albo szkolną gwiazdą.
Głównego męskiego bohatera Papierowych Miast trudno jednoznacznie zakwalifikować do którejś z tych grup. Quentin, w filmie nazywany Q, jest spokojnym, poukładanym chłopakiem, który po ukończeniu liceum chce studiować medycynę. Plan na życie już ma – praca, dom, żona i pociechy obowiązkowo przed 30-tką. Jednocześnie wciąż żywi uczucie do Margo Roth Spiegelman, sąsiadki-rówieśniczki, niegdyś towarzyszki dziecięcych zabaw. W liceum ich drogi jednak się rozeszły, ale Quentin nie może o niej zapomnieć. Margo obraca się jednak w kręgu zupełnie innych ludzi, a jego zdaje się nie zauważać. Do czasu.
Wszystko zmienia się, gdy pewnej nocy Margo ponownie odwiedza Quentina. Okazuje się, że dziewczyna potrzebuje jego pomocy, ba! – w tej sytuacji może liczyć tylko na niego! Razem ruszają w najlepszą nocną akcję, jakąś Q. miał okazję przeżyć; wiele rozmawiają, porównują swoje życia, pozwalają, by wróciły wspomnienia… A następnego dnia Margo znika. Bez słowa, bez śladu. By ją odnaleźć, Quentin zrobi wszystko – nawet uda się w szalona podróż na drugi koniec Stanów Zjednoczonych. A wszystko to tuż przed balem maturalnym, jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu młodych Amerykanów.
Papierowe Miasta to ekranizacja powieści Johna Greena, autora znanego m.in. z książki Gwiazd naszych wina . Film ukazuje wszystkie odcienie dorastania – szkolną codzienność, pierwsze związki, szalone imprezy tuż u progu dorosłości. To również ciekawe spojrzenie na nastoletnią Amerykę, na mentalność młodzieży w USA: co jest dla niej ważne? Czy ma jakieś wartości w życiu? Jak radzi sobie z problemami? W ogólniaku ma się tę niesamowitą, młodzieńczą wiarę, że wszystko jest możliwe; że marzenia się spełniają i że warto o nie walczyć. Jednocześnie wielu młodych ludzi jest niepewnych siebie oraz tego, czego chcą w życiu – a tu cały świat oczekuje, by byli zdecydowani, nastawieni na sukces, zawsze i wszędzie wygrywali. Mają najnowsze modele iPhone’ów, jeżdżą drogimi autami, szybko zdobywają pieniądze. Są jednak bardzo zagubieni w świecie, który tak wiele im oferuje, a oni bez zastanowienia to przyjmują. Wartości? Ale jakie wartości? W amerykańskich szkołach bardziej liczy się przynależność do grupy, a bal maturalny to właściwie najważniejszy punkt liceum.
Takiemu myśleniu zdecydowanie sprzeciwia się Margo – jest niespokojnym duchem, zupełnie niepoukładaną nastolatką. Z jej problemami może identyfikować się spora grupa młodych odbiorców; w tym wieku każdy ma swoje dylematy, kwestionuje nakazy i zakazy. Nie jest to jednak dziewczyna z problemami – ona po prostu szuka siebie… i wciąż nie może znaleźć. Naprawdę się buntuje, czy tylko chce zwrócić na siebie uwagę? Jej rodziców wątpliwie można postawić za wzór wychowania: sprawiają wrażenie, jakby już przyzwyczaili się do ciągłych ucieczek córki. Nawet grupa przyjaciół, z którą Margo trzyma się dość blisko, zawodzi – tam wszyscy wzajemnie się kochają i nienawidzą. Wszystkie wartości, które wyznają, są płytkie, powierzchowne, papierowe właśnie. Jedyną osobą, na którą może liczyć bohaterka, jest jej młodsza siostra Ruthie. Oraz Quentin.
Dobrze, że Papierowe Miasta nie są kolejnym, cukierkowym obrazkiem. Owszem, z paru dość przewidywalnych schematów można było zrezygnować, ale nie burzą one ogólnego wrażenia o filmie. Bardzo pochwalę grę aktorską Cary Delevingne, i o ile nie jestem jej jakąś wielką fanką, muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Zazwyczaj grające w filmach modelki wypadają blado (jeśli nie koszmarnie), natomiast młoda Brytyjka daje sobie radę i wypada bardzo realistycznie. Powiem nawet, że w tej roli nie wyobrażałabym sobie nawet kogoś innego, niż Cara. Bardzo dobrze wczuła się w postać i ma się wrażenie, że dała Margo część swojej niepokornej duszy. Jej sprzymierzeńcem jest w dodatku nietypowa, surowa uroda, która to właśnie uczyniła z niej modelkę.
Po Papierowych Miastach nie spodziewałam się zbyt wiele. O ile sama fabuła brzmiała zachęcająco, to znając typowe, amerykańskie kino dla młodzieży nie oczekiwałam wybitnej rozrywki. Przyznaję, że byłam zupełnie zaskoczona i z przyjemnością zmieniłam zdanie. Dawno nie oglądałam tak ciepłego, pozytywnego i skłaniającego do refleksji nad własną młodością życiem filmu! Można się zarówno pośmiać, jak i wzruszyć; choć film nakręcony jest „z jajem”, zachowuje swoje bardzo ważne przesłanie. Żałuję jedynie, że nie skupiono się bardziej na wątku głównej bohaterki – dlaczego tak właściwie Margo wciąż ucieka? Co tak naprawdę siedzi w jej głowie, czego się boi? Gdyby pogłębiono jej portret psychologiczny i pokazano sceny widziane z jej perspektywy, dałoby się lepiej zrozumieć przyczyny takiego, a nie innego zachowania. W oczach Margo odbija się jednocześnie i sprzeciw wobec oczekiwań świata, i chęć odnalezienia siebie. W filmie przedstawiono jedynie, „że taka jest” i „na taką wyrosła”.
Gratulacje należą się reżyserowi, Jake’owi Schreierowi, który na swoim koncie ma takie produkcje jak Robot i Frank czy serial Alpha House. To pierwszy bardziej komercyjny film w jego dorobku i przyznaję, że całkiem udany. Aktorzy pierwszoplanowi (Nat Wolff i Cara Delevingne) zostali bardzo dobrze dobrani, trochę zastrzeżeń mam do charakteryzacji pobocznych bohaterów – w porównaniu do protagonistów wydaje się, że są jeszcze dziećmi. Bardzo pochwalę za to ścieżkę dźwiękową – usłyszymy na niej utwory m.in. HAIM, Vampire Weekend, Sam Bruno czy Galantis. Muzyka optymistyczna, pełna energii i bardzo dobrze pasująca do młodzieżowego klimatu filmu; za selekcję propsy dla Kevina Weavera i Season Kenta. Fragment filmu, kiedy to Margo i Quentin jadą ulicami Orlando, a w tle słychać Lost It To Trying Son Lux to naprawdę piękny moment. Obowiązkowo muszę powtórzyć tę scenę w moim aucie ;)
Jeśli szukacie niebanalnego filmu o nastolatkach, zdecydowanie polecam Papierowe Miasta . Nie ma w nim wszechobecnej głupoty czy nagości – owszem, pojawiają się w nim humorystyczne momenty czy poruszane są kwestie seksu – ale podane są w subtelnej formie. Przede wszystkim jednak film daje do myślenia i stawia przed widzami pytania, na które sami muszą sobie odpowiedzieć. Proces dojrzewania nigdy nie był łatwy, ale dzięki Papierowym Miastom można lekko zajrzeć do świata nastolatków i spróbować trochę ich zrozumieć.
Niebanalnie o dojrzewaniu.