Jakieś 3-4 lata temu w moim rodzinnym mieście zauważyłem ciekawe plakaty filmowe, które wisiały na niektórych tablicach informacyjnych. Proste, niewymyślne, przykuły moją uwagę od razu. Kilka razy zatrzymywałem się by przeczytać czego dotyczą i kiedy film będzie grany w kinie, choć ostatecznie go wtedy nie zobaczyłem… Nie mogłem się spodziewać, że Submarine (reż. Richard Ayoade) za kilka lat zawróci mi w głowie i stanie się jednym z ciekawszych filmów jakie miałem okazje widzieć. Tematem tego artykułu nie będzie oczywiście sam film, który swoją drogą polecam zobaczyć, ale soundtrack stworzony przez Alexa Turnera (wok. Arctic Monkeys).
Moja przygoda z tym dziełem filmowym, a później z samą ścieżką dźwiękową zaczęła się po bliższym zapoznaniu się z dorobkiem Arctic Monkeys. Mówieniu o samym zespole mógłbym poświęcić kilka sporych artykułów, ale chciałbym skupić się na postaci wokalisty. Alex łączy w sobie niezwykły talent tekściarski, niezłe umiejętności gry na gitarze i bardzo płynny, dojrzały głos. To też wymienione cechy są dużym atutem nie tylko wydawnictw Arctic Monkeys, lecz także tego solowego wyskoku.
Wydana w 2011 EPka Submarine to klimat filmu zawarty w pigułce. Delikatne, przygrywane na gitarze akustycznej melodie dają wyraz tym emocjom, które w filmie dominują: tajemniczość, odrębność, zauroczenie. Teksty poruszają bardzo życiowe tematy, głównie miłosne, ale nie tylko. Mimo wrażenia, że cała atmosfera przywodzi na myśl młodzieńcze, pierwsze zadurzenie, wszystko jest gdzieś ugruntowane i wiarygodne.
Intro, nawiązujące do przedostatniego- Stuck on the Puzzle (jednak inaczej zaaranżowane), przenosi nas w świat kruchych i ulotnych emocji. Zapowiada niepewność, która towarzyszyć będzie nam do samego końca. Krótkie, ale jakże trafne. Kolejny jest Hiding Tonight , zwiewny. Gitara, niczym harfa, muskana jest łagodnie, nadając kompozycji emocjonalnego znaczenia. Glass in the Park brzmieniowo kontynuuje ideę poprzedniego utworu, jednak nie buja już tak bardzo w obłokach, powoli schodzi na ziemię. Następnie napotykamy It’s Hard To Get Around The Wind. Głos Alexa staje się bardziej ospały, jakby śpiewał to do snu, przy nocnej lampce. Cała koncepcja utworu (może i ogółu zawartego materiału) jest moim zdaniem mało skomplikowana, jednak w genialny sposób zawiera w sobie dużo treści. Nagle.. znikąd pojawia się znana już melodia, jednak słyszymy mocniejszy bit, brzmienie syntezatora/ klawiszy i wyraźny głos. Refren tego utworu to esencja romantyzmu, oddaje wszystko, co młodzieniec chciałby powiedzieć swojej wybrance. Trafiony- zatopiony. Na deser został nam Piledriver Waltz, opublikowany kilka miesięcy po wydaniu tej EPki na czwartym albumie Arctic Monkeys ( Suck It and See ). Jest to delikatny walczyk, utrzymany w konwencji płyty, jednak zbliżony nieco bardziej do poprzedzającego utworu niż do tych akustycznych. Kolejny zaskakujący tekst, ciekawy pomysł na aranżację, która aż porywa do tańca. Powrót do klasyki wzbogacony oryginalnym pomysłem.
Jak dużo straciłbym, gdybym pominął tę pozycję na liście płyt ‚do wysłuchania’? Jest to tylko sześć utworów, jednak dosłownie zwalają one z nóg. Nie wiem czy to ten klimat indie rodem z filmów Sundance, czy może znajomość reszty dokonań autora sprawiają, że powracam do tego krążka za każdym razem z tym samym zadowoleniem. Z mojej strony szczere t-a-k, a oto próbka: