Matylda Burszta: Kiedy zacząłeś zajmować się muzyką? Czy był to wieloletni proces pisania „do szuflady” czy może od razu wyszedłeś ze swoją muzyką do ludzi?

Jakub: W tym roku mija 10 lat jak zacząłem zajmować się muzyką, moje pierwsze nagrania już w 2006 lądowały na platformie MySpace.

Jak nazwałbyś swój styl muzyczny, nie jest to przecież czysta elektronika? Czy są jakieś zespoły, które miały wpływ na Twój rozwój jako muzyk?

Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, raczej nie podjąłbym się próby nazwania swojego stylu muzycznego. Wolę nie dzielić muzyki na kategorie, a jeśli już, to tylko na tą chwytliwą i tą lekko mniej. Zespoły i muzycy, którzy mieli na mnie wpływ? Massive Attack, Flying Lotus, Lukid, Sigur Ros, Gesaffelstein, John Frusciante, Kanye West, Noon – poza mniejszymi inspiracjami, chyba głównie oni.

Czy Twoja nowa płyta będzie kontynuacją tego co możemy znaleźć na albumie „Mikrokosmos”, czy jest to może odrębny muzycznie projekt?

Będzie to zupełnie inny materiał, odrębna historia, inny rozdział życia.

Jak zaczęła się Twoja współpraca z Weroniką Izdebską? Wiem, że pracowała ona wcześniej z Danielem Spaleniakiem przy produkcji jego klipów.

O ile wiem Weronika nadal współpracuje z Danielem. Kilka lat wstecz wpadłem na jej prace przez jednego z naszych wspólnych znajomych. Bardzo mi się spodobały więc pomyślałem, że fajnie było by wspólnie coś zrobić. Napisałem, zadzwoniłem, kilkukrotnie spotkaliśmy się by omówić szczegóły współpracy i tak nawiązał się nasz kontakt.

Czy video do singla „Wildness” to twój pomysł, Weroniki, czy może wynik wspólnej burzy mózgów? Czy planujesz dalszą współpracę z tą artystką, przy kręceniu kolejnych klipów?

Miałem gotowy pomysł na singiel, w którym pojawiałyby się elementy tańca. Odbyliśmy z Weroniką kilka rozmów co do tego jak mniej więcej miałby wyglądać klip, taka mała burza mózgów. Bardzo ufam Weronice jako reżyserce, wszystko co wychodzi spod jej rąk ma w sobie „to coś'”.
Tak, Weronika jest także reżyserką drugiego klipu promującego album, który pojawi się w sieci za jakiś czas. Zdjęcia ze swoim udziałem mam już za sobą. Odpowiada ona także za całą stronę graficzną projektu – okładkę, sesje i bannery.

Opowiedz coś o projekcie Seventeen Bricks? Dlaczego decydowałeś się założyć swój własny label?

Seventeen Bricks to label założony z racji tego, iż moja muzyka była od zawsze bardzo indywidualna. Od zawsze ceniłem sobie niezależność. Gdy w 2010 roku zacząłem tworzyć mocno eksperymentalne kompozycje ludzie prowadzący wytwórnie stawiali na bardziej utarte nurty muzyczne. Dziś jest rok 2016 i nadal wydaje się sam. Chociaż jeśli już robimy wywiad to małe ogłoszenie – szukam wydawcy, agenta, bądź menadżera, który zajął by się moja osoba oraz wydaniem WILDNESS. Gdyby trafił się ktoś zainteresowany, proszę o kontakt.

Zależy Ci bardziej na karierze w Polsce, czy może planujesz od razu uderzyć w rynek europejski/światowy?

Chciałbym dalej nagrywać muzykę, nie myśląc o karierze. Zobaczymy jak odebrany zostanie nowy materiał – na pewno chciałbym zacząć z nim koncertować. Obecnie przebywam za granicą, więc perspektyw na promocje materiału jest o wiele więcej. Zobaczymy co czas pokaże…

W internecie można znaleźć całą listę wykonawców z którymi dane było Ci współpracować (Robot Koch, Noon, Teielte, Invent, Jazzpospolita, Krojc, Maceo Wyro, Eufoteoria). Czy jest jakiś artysta, z którym obecnie marzy Ci się nagrywać?

Ostatnio moim marzeniem była współpraca z Władyslawem Komendarkiem, jedną z legend polskiej sceny elektronicznej. Pomimo różnicy pokoleń, udało się je spełnić. Znalazło by się jeszcze parę osób, z którymi chciałbym nagrywać, ponieważ bardzo lubię wspólną pracę nad muzyką a co za tym idzie, wymianę pomysłów i energii. Czuję jednak, że w chwili obecnej powinienem skupić się na nagrywaniu solo, aby budować własną markę.

Gdzie powstawał materiał na nowy album? Jak zazwyczaj wygląda u Ciebie proces tworzenia nowych utworów? Gdzie poszukujesz muzycznych inspiracji?

Praktycznie cały materiał powstał w Dublinie (Irlandia). O ile się nie mylę tylko jedna z kompozycji, pochodzi z okresu 2008-2011, kiedy to przebywałem w Polsce. Chociaż i do tej kompozycji bass i gitary dograliśmy kilka miesięcy temu, już na irlandzkiej ziemi.
Jeśli chodzi o proces twórczy, różnie to bywa. Raz powstaje sama melodia, raz sama perkusja, czasem nagrywam utwór od deski do deski w kilka godzin a czasem trwa to kilka miesięcy, dopóki nie przyjdzie mi ciekawy pomysł na jego wykończenie. Muzyczne inspiracje? Hm… dużo inspiracji czerpię z obejrzanych filmów.

Czy możesz zdradzić już, czy na nowym materiale pojawią się jacyś „goście”, jak miało to wcześniej miejsce na płycie „Mikrokosmos”?

Na pewno pojawi się Karol Puanecki z duetu Puanecki / NOX oraz Tomasz Lachendro, jeden z najwspanialszych gitarzystów i osób jakie poznałem w swoim życiu. Paul Anderson – mój irlandzki kolega, dołożył do albumu kilka ciekawych linii basu. Gościnnie na płycie pojawi się także jedna z mainstreamowych polskich wokalistek, aczkolwiek na chwilę obecną nie chce tego zdradzać, do momentu, aż nie nagramy wokali. Podsumowując, WILDNESS traktuje jako mocno solowy projekt, więc pojawi się na nim stosunkowo niewielu gości.

Czy jest jeszcze coś co chciałbyś dodać w temacie swojej nadchodzącej płyty? Na kiedy planowana jest data jej premiery?

Premiera planowana jest na jesień 2016. Bardzo chciałbym aby album poza wersja CD oraz digital, pojawił się także na winylu.

Wydawcą płyty jak i video jest Loma Vista Recordings. Krótki klip to opowieść na pograniczu snu i jawy, której głównych bohaterem jest sam Bird. Za reżyserię teledysku odpowiedzialny jest Tyler Manson, który współpracował już z muzykiem w 2015 roku przy jego serii filmów krótkometrażowych zatytułowanych Canyon.

W sieci można zobaczyć klip promujący singiel „Wildness” z nadchodzącej płyty o tym samym tytule. Autorką eterycznego filmu jest Weronika Izdebska, znana w świecie sztuki jako Ovors. Artystka współpracowała wcześniej między innymi z Danielem Spaleniakiem, będąc reżyserką kilku jego teledysków. Wydawcą nowego materiału Nox’a jest Seventeen Bricks mieszcząca się w Londynie. Nie jest znana jeszcze dokładna data premiery WILDNESS, artysta podaje jedynie, że odbędzie się to na przełomie jesieni i zimy bieżącego roku.

UPDATE: Przed samymi świętami w sieci pojawił się również remix utworu Wildness produkcji nestora polskiej elektroniki, Władysława Komendarka – do posłuchania tutaj.

Artystka podzieliła się nowym video stworzonym do singla „All the Colors of the Dark”. Jest to czarno-biały film poklatkowy, opowiadający historię na pograniczu snu i jawy. Za animację i reżyserię tego klipu odpowiedzialna jest sama Marissa. Jednocześnie artystka opublikowała dokładne daty swojej nadchodzącej trasy koncertowej. Oprócz amerykańskich miast, wokalistka odwiedzi liczne miejsca w Europie, których dokładny spis możemy znaleźć poniżej.

24.05 Brighton, Wielka Brytania – Prince Albert
25.05 Londyn, Wielka Brytania – St Johns
26.05 Manchester, Wielka Brytania – Soup Kitchen
27.05 Glasgow, Szkocja – Broadcast
28.05 Dublin, Irlandia – Button Factory
29.05 Cork, Irlandia – Cyprus Avenue
31.05 Leeds, Wielka Brytania – The Brudenell Social Club
01.06 Bristol, Wielka Brytania- Louisiana
02.06 Lille, Francja – La Péniche
03.06 Paryż, Francja – Centre Fleury Goutte d’or Barbara
04.06 Brugge, Belgia – Cactus Club
05.06 Amsterdam, Holandia – Paradiso
07.06 Hamburg, Niemcy – Stubnitz
08.06 Copenhaga, Dania – Vega
09.06 Berlin, Niemcy – Roter Salon

W sieci ukazał się właśnie klip do utworu „Nebraska”, którego reżyserem jest Christopher McGill. Główną rolę zagrał w nim znany brytyjski aktor Danny Dyer. Teledysk ten to miejska nocna opowieść, której akcja toczy się w klubie dla Drag Queens. Z wideo do tego singla, wiążę się wydanie EP-ki Nebraska, której premiera miała miejsce dziś rano. Zawiera ona liczne remixy, wykonane przez znajomych muzyków Lucy m.in: The Half Earth i Intalekt. Autorem okładki EP-ki jest malarka Grace Ellen.

Obecnie Bat For Lashes kończy pracę nad swoim czwartym studyjnym albumem The Bride, którego premiera zaplanowana jest na 1 lipca (tracklistę i okładkę znajdziecie poniżej). Wokalistka podkreśla, że nowa płyta swoją tematyką nawiązywać będzie do filmu, nad którego scenariuszem jednocześnie pracuje. W sieci ukazał się właśnie nowy singiel „In God’s House” z nadchodzącego wydania. Psychodeliczny utwór, tajemniczy i nieco niepokojący, uchyla rąbka tajemnicy, czego będzie można się spodziewać po nowym materiale.

The Bride:

01 I Do
02 Joe’s Dream (Don’t Say Goodbye)
03 In God’s House
04 Honeymooning Alone
05 Sunday Love
06 Never Forgive the Angels
07 Close Encounters
08 Widow’s Peak
09 Land’s End
10 If I Knew
11 I Will Love Again
12 In Your Bed
13 Clouds (iTunes exclusive)

Tydzień temu Calnin wydał pierwszą część swojego nowego dwupłytowego projektu Cut Love Pt. 1. Cały materiał nagrał w swoim domowym studiu i jak mówi, jest to jego najbardziej osobisty i szczery album. W sieci właśnie ukazał się pierwszy klip do singla „Cut Love”. Film został nakręcony w Parku Narodowym Victoria’s Otway w Melbourne, za choreografię a także jej wykonanie odpowiedzialny jest Lukas MacFarlane wraz z siostrą muzyka – Daisy. Teledysk ten to duet melancholijnego głosu Haydena rozbrzmiewającego wśród zapierającej dech w piersiach natury, wizualnie uzupełniony o ulotny taniec dwójki ludzi.

Dzisiaj muzycy z Foals, podzielił się informacją, że w tym roku biorą czynny udział w tym „święcie”. W połowie kwietnia do sklepów trafi płyta zawierająca ich cover piosenki „Daffodils” Marka Ronsona i Kevina Parkera oraz wcześniej niepublikowany utwór „Rain”, który możemy usłyszeć na ich Soundcloudzie już dziś.

Rok temu, po dwunastu latach spędzonych w Kalifornii, w tym pięciu w samym Hollywood, Lissie postanowiła powrócić do swoich korzeni. Kupiła własną farmę w Iowa i zaczęła kompletować materiał na nowy album. Artystka miała dość miejskiego życia, chciała stworzyć coś mniej popowego i komercyjnego, zrezygnowała więc ze współpracy z większymi wytwórniami i po raz pierwszy nagrała album na własną rękę. I tak też w połowie lutego miała miejsce premiera My Wild West, który po licznych zapowiedziach był mocno wyczekiwaną przez fanów pozycją. Czy płyta ta spełniła oczekiwania i założenia wysnute wobec niej? Myślę, że nie do końca. Nie zmienia to jednak faktu, że warto poświęcić chwilę na głębsze zapoznanie się z materiałem.

W odróżnieniu od poprzednich wydawnictw, My Wild West zaczyna się przyjemnym gitarowym intro, wprowadzającym w klimat stworzony przez Lissie. Następnie dzięki „Hollywood” artystka przybliża powody swojej wyprowadzki, a co za tym idzie, całkowitej zmiany życia. „You fed my dreams like I knew you would/But oh, Hollywood/You don’t own me” śpiewa, ostatecznie żegnając się ze wzgórzami Kalifornii. Kolejny utwór, „Wild West”, jest jakby uzupełnieniem wcześniej przedstawionej historii, z charakterystycznym dla twórczości wokalistki szybkim rytmem w tle i wręcz wykrzykiwanym refrenem.

„Sun Keeps Risin'” to duet spokojnej gitary i delikatnego, chwilami lekko chrypliwego wokalu. Artystka napisała tekst po stracie bliskiego członka rodziny, a nie, jak początkowo może się wydawać, z powodu złamanego serca, dzięki czemu utwór ten nie ociera się o banał. Podczas odsłuchu „Don’ t You Give Up On Me” po raz pierwszy złapałam się na tym, że niemal zapomniałam, że mam do czynienia z nowym materiałem. Gdzie jest to inne brzmienie i mniej maistreamowy charakter, o jaki tak usilnie walczyła wokalistka? „Stay” przez swój nagły krzykliwy refren i mocno przeciągany wokal wprowadził chaos i zmęczenie do spokojnego świata, w jakim trwałam od początku płyty. „Daughters”, mimo znacznego potencjału i dobrego muzycznego tła, zraża wręcz wymuszonym i wymęczonym wokalem.

„Together Or Apart” tak samo jak „Go For a Walk” to spokojne ballady, poruszające klasyczny motyw miłości i próby odnalezienia szczęścia. Mimo sztampowych tematów i mało charakterystycznej melodii, są to propozycje miłe dla ucha, idealne na melancholijny, cichy wieczór. Artystka chciała w nich także poruszyć ważny dla siebie wątek, jakim jest jej codzienna relacja z Bogiem. „Ojai” to ostatni utwór i jednocześnie idealna klamra spinająca album w całość, będąca pożegnaniem ze słoneczną Kalifornią.

Kiedy dochodzi do ostatecznego podsumowania My Wild West, w mojej głowie kotłują się sprzeczności i wątpliwości. Z jednej strony wiele tematów, które artystka porusza w swoich nowych piosenkach, to rzeczy ważne i nie tak często przedstawiane przez muzyków jej pokroju. Z drugiej strony spodziewałam się większej różnorodności i świeżości, a tej zdecydowanie tu zabrakło. Amerykanka ma swój charakterystyczny styl, od którego, jak widać, ciężko jest się jej uwolnić. Czemu jednak ma z niego rezygnować, skoro jest to to, z czym czuje się widocznie najlepiej? Myślę, że płycie brakuje utworu, posiadającego predyspozycje, aby stać się hitem, choć i to nie jest przecież wyznacznikiem dobrego materiału. Możliwe, że taka jest po prostu Lissie – charyzmatyczna, jednak bez tego jednego pierwiastka, który przyniósłby jej rozgłos.

Artysta ukończył właśnie pracę nad swoim trzecim solowym albumem Przez Sen, którego premiera odbędzie się już za tydzień, czyli 11 marca. W sieci pojawił się pierwszy singiel „Nie waż się” promujący nowy materiał. Muzycznie jest on kontynuacją dotychczasowego dorobku, czyli dawką spokojnej elektroniki z tekstem pełnym melancholii i dziwnego, wciągającego spokoju. Reżyserem klipu i osobą odpowiedzialną za scenariusz jest Michał Pańszczyk, a wydawcą płyty Kayax Music.