Jednym z gości, których zaprosiliśmy do wspólnych rozważań nad coraz poważniej chylącym się ku końcowi rokiem jest Jarek Szubrycht, człowiek – instytucja na polskiej scenie dziennikarstwa muzycznego. Piszący obecnie dla Polityki, Red Bull Muzyka i działający w Off Radio Kraków dziennikarz, twórca niezliczonej ilości publikacji oraz autor kilku muzycznych biografii.
Dla Jarka nadchodzący rok będzie poniekąd przełomowy, stoi on bowiem na czele wielce obiecującego projektu Gazety Magnetofonowej – papierowego magazynu poświęconego polskiej muzyce. Po zebraniu wystarczających funduszy poprzez crowdfundingowy portal PolakPotrafi (wciąż możecie pomagać tutaj! ), pierwszy numer jest już w drukarni i niebawem trafi w nasze ręce. Tymczasem spytaliśmy Jarka o kilka istotnych kwestii dotyczących roku 2015…
Najlepszy debiut roku
Sporo tego było. Od Taco Hemingwaya przez The Feral Trees, Rysy, Korteza i Ptaki po JAAA!.
Najlepsza płyta roku
Waham się pomiędzy Starą Rzeką, Alameda 5, Kapelą ze Wsi Warszawa, Adamem Strugiem, Jackiem Sienkiewiczem, Lautari, Mgłą a Księżycem, więc wybieram absolutnie wstrząsające „Requiem ludowe”, wspólne dzieło Kwadrofonik i Adam Struga.
Największy zawód roku
Że tak szybko minął.
Co w tym roku wywarło na Tobie największe wrażenie?
Jak wyżej. „Requiem ludowe” – płyta, która wielokrotnie doprowadziła mnie do łez. Duże wrażenie wywarła również na mnie dawno nie spotykana otwartość polskiej publiczności na nowe twarze i brzmienia: dziś wiemy, że największymi gwiazdami mijającego roku są Rysy, Taco Hemingway czy Kortez, o których w styczniu 2015 prawie nikt nie słyszał.
Jakie są Twoje oczekiwania względem 2016?
Mam nadzieję, że uda nam się rozwinąć i utrzymać „Gazetę Magnetofonową” tak, byśmy w 2017 wkraczali pewnym krokiem.