Do połowy roku pozostało 6 tygodni, a my zanotowaliśmy właśnie jeden z najmocniejszych piątków, jakie pamiętamy. Liczba zasługujących na uwagę wydawnictw przekroczyła najśmielsze oczekiwania, zabijając nam ćwieka co do wyboru trzech tylko highlightów. Majówkę kończymy zatem orzeźwieni i pełni satysfakcji z tak różnorodnych propozycji, bo czy to taneczna Nite Jewel, czy też gitarowi Afghan Whigs albo dodający rap-grze kolorytu Logic – bardzo często jesteśmy głęboko zadowoleni. Poniżej znajdziecie zatem absolutny, ale i subiektywny crème de la crème, plus bonusik.

Slowdive – Slowdive

Wytwórnia: Dead Oceans
Gatunek: shoegaze
Długość: 46 min

Ponad dwie dekady ciszy były dla fanów brytyjskiej grupy jak czarna dziura, w której wnętrzu jedynie echem niosły się dźwięki znane z Souvlaki czy Pygmalion . Porównanie nieprzypadkowe, bo to, co zdarzyło się po tej długiej przerwie, to w istocie wielki wybuch. Na naszych oczach legendy jeszcze raz potwierdzają swój status i bez zbędnego wysiłku raczą słuchaczy gęstym, spójnym i eleganckim materiałem. Czwarty longplay Slowdive to piękne nawiązanie do podstaw bytu grupy przy jednoczesnym wzbogaceniu brzmienia o inspiracje indie-rockiem oraz ambientem. W zaledwie 8 kompozycjach artystom udało się zawrzeć zarówno chwile wzruszenia i żalu, nie zapominając o nadziei czy euforii. Melodie, niosące pięknie zaśpiewane przez Halsteada i Goswell teksty, to pną się w górę z zawrotną prędkością, to opadają powoli, czyniąc z całego albumu przemyślaną krzywą, trzymającą nas w uważności do samego końca. Wbrew pozorom wiele na tym krążku ciepła i komfortu. Nie sposób się temu oprzeć. – M. Rypel [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Sugar for the Pill”, „Slomo”, „Go Get It”


Perfume Genius – No Shape

Wytwórnia: Matador
Gatunek: pop
Długość: 43 min

Czwarty krążek w dorobku Mike’a Hadreasa zaczyna się bardzo typowo dla poprzednich wydawnictw Amerykanina. Delikatny fortepian subtelnie prowadzi sakralny wręcz wokal i dwukrotnie, w trakcie otwierającego „Otherside” , łamany jest mocnym, epickim uderzeniem. Tak znajoma konwencja, zaserwowana na samym początku jest jednak w tym momencie wymownym zerwaniem ze starymi nawykami, bo No Shape to z pewnością najbardziej złożone i ambitne dzieło w dorobku Perfume Geniusa. Kompozycje zaskakują tu barokową paletą dźwięków i zróżnicowaniem stylistycznym nawet w obrębie samej płyty. Wydaje się, że Genius jednocześnie czerpał z chłodnych minimali północy, jak i melodyjności i przebojowości popu lat ’80, znajdując pomiędzy tymi odległymi światami rozsądny środek. Chociaż te wszystkie efektowne zagrywki i sprytnie podsuwane rozwiązania producenckie robią na słuchaczu wrażenie, to nie tutaj szukałbym prawdziwej siły tego albumu. Najlepsze w tym wszystkim jest bowiem to, że uciekając w nieznane dotąd rejony Hadreas jest w swojej muzyce wciąż niesłychanie autentyczny i prawdziwy, bez względu na dźwięki krążące wokół niego. – I. Knapczyk [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Slip Away”, „Wreath”


Pond – The Weather

Wytwórnia: Marathon Artists
Gatunek: psychodeliczny pop
Długość: 39 min

Pond i przewidywalność? Nie, te dwa słowa nigdy nie powinny znaleźć się obok siebie. Australijczycy co rusz kombinują z inną stylistyką, tym razem decydując się na zaufanie trendom – na The Weather bezwzględnie dominuje tonący w synthach pop. Nie bez znaczenia jest tu na pewno kierunek obrany przez Kevina Parkera, będącego zarówno producentem albumu, jak i liderem „siostrzanego” Tame Impala. Wymianę zajawek sugerował już singiel „Sweep Me off My Feet”, który brzmi jak żywcem wyrwany z Currents , opatrzony jednak wokalem Nicka Allbrooka. Ta wyraźnie impalowa wycieczka nie oznacza jednak powtórki z rozrywki. Interesujący start zapewnia robotyczny, narastający „30000 Megatons”, dalej Pond zahaczają o erę disco w zaraźliwym „Colder Than Ice”, po drodze prezentując też swoją wariację cukierkowego brzmienia Passion Pit w singlowym „Paint Me Silver”. Nie mają też problemu z tym, żeby w środek albumu wrzucić… świąteczny przebój w psychodelicznym sosie. Nie jest to najbardziej spójny album w ich dorobku, ale bezkompromisowości w zakresie doboru środków trudno nie docenić. Chłopaki, nie zmieniajcie się. – M. Drohobycki [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Colder Than Ice”, „Edge of the World, Pt. 2”, „Sweep Me off My Feet”


Wyróżnienia:

ho99o9 – United States of Horror

Wytwórnia: 999 Deathkult
Gatunek: rap core, punk
Długość: 46 min

Jeszcze przed premierą swojego debiutanckiego longplaya ho99o9 zadbali o pielęgnowanie reputacji scenicznych bestii, trochę wyjętych spod prawa freaków, miłośników przebieranek i solidnego performance’u – ich koncerty to zamknięta w artystycznych ramach eskalacja wściekłości, nieprzewidywalność i zaraźliwa energia. Na United States… zgrabnie łączą punk, hip-hop, industrial, noise, gardłowe wrzaski i przestery, serwując unikalną eksperymentalną hybrydę. Bez wyraźnych granic czy hamulców duet atakuje, pokazuje środkowy palec i wciąga w niekonwencjonalny świat ognistej agresji – po takiej przejażdżce katharsis idące w parze z relaksem to skutki niemal gwarantowane. – M. Staniszewska [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Knuckle Up”, „United States of Horror”, „Hydrolics”, „Moneymachine”

Luke Vibert – Luke Vibert presents UK Garave vol. 1

Wytwórnia: Hypercolour
Gatunek: rave
Długość: 50 min

Nie patrząc przed siebie Luke Vibert postanowił zwinnie cofnąć się do lat osiemdziesiątych, ery świetności popu i disco, zabrać z niej najlepsze dla house’owych czy też garage’owych rozwiązań wokalne sample, dorzucić stadionową energię, a następnie wziąć na warsztat rave’ową tradycję Wielkiej Brytanii. Efekt? Ga-rave , komputerowy groove schyłku wieku, nonstop feeling i materiał, który sam w sobie mógłby być bezbłędnym klubowym setem. Bas pulsuje, synthy pulsują, parkiet pulsuje – to czysta radość zamknięta w 10 unikalnych kompozycjach. Tańczyć, nie umierać, można gwizdać, ale w granicach rozsądku. – M. Staniszewska [ Posłuchaj w Spotify ]

Najlepsze utwory: „Feel The Melody”, „Pump”, „Back With Me”

Hoops – Routines

Wytwórnia: Fat Possum Records
Gatunek: indie pop/jangle pop
Długość: 32 min

Trendy się zmieniają, kolejne podsumowania wskazują obrany przez branżę kierunek, a my mimo wszystko nieustannie wzdychamy do takich projektów jak Hoops, orbitujących wokół nieskazitelnie popowego rdzenia. Trio Auscherman, Krauter i Beresford – głównie za sprawą naturalnego songwriterskiego talentu tego pierwszego – z podniesioną głową brnie na Routines w kierunku wyznaczonym przez bardzo u nas cenioną zeszłoroczną EP-kę. Amerykanie nigdy muzyki nie zbawią, nie doczekają się też mesjańskiej otoczki jak Kendrick Lamar, ale w kategorii bandów uprawiających sprawną syntezę najpotężniejszych broni swoich kolegów po fachu już na starcie wdzierają się do czołówki. Kapitalne gitarowo-klawiszowe melodie po prostu cieszą i zostawiają nas z dwiema rzeczami – szczerym uśmiechem i ochotą na powtórkę. – M. Drohobycki [ Posłuchaj w Spotify ]