KINKYOWL » Daniel Czumaczenko Polski magazyn muzyczny online. Recenzje, relacje, wywiady komentarze. Sun, 17 Apr 2016 11:19:25 +0000 pl-PL hourly 1 http://wordpress.org/?v=4.3.1 Moderat – III, recenzja /moderat-iii-recenzja-2/ /moderat-iii-recenzja-2/#comments Mon, 11 Apr 2016 13:45:57 +0000 /?p=9825 Apparat dodać Modeselektor  to Moderat. Moderat było raz, II i teraz jest III. Trzy lata po ostatnim LP, trylogia się dopełnia. Czterdzieści dwie minuty i trzydzieści sekund smukłych kicków, chrupiących snare’ów i ambientowych pejzaży doprawione gustownym wokalem.  Znowu.

W kwestii muzyki elektronicznej, nierzadko spotyka się artystów o szczególnym brzmieniu czy produkcji, które stają się czymś w rodzaju ich znaku rozpoznawczego. Rzadko jednak rzec można, że takowe znaki są na tyle urzekające by wyróżnić danego artystę ponad innych i określić go jako tuza w swojej dziedzinie. Jak dla mnie Moderat wpada idealnie między jedno a drugie i nie ma w tym nic złego. Nie są w mojej opinii porażająco oryginalni w podejściu do produkcji swych kompozycji ani też nie reprezentują sobą jakiejś nadzwyczajnej oryginalności by mówić o koronowaniu kogoś mianem nietuzinkowości. Ich muzyka nie służy temu by powalić na kolana – jest tu po to by zabrać w podróż do innego miejsca i to właśnie robi III.

Miałem przyjemność nie raz słuchać takich albumów jak ostatnie Anastasis zespołu Dead Can Dance z 2012 roku bądź klasyka Aphex Twin Selected Ambient Works 85-92 i rzec muszę, że najnowsza płyta Moderat budzi podobne skojarzenia jeśli o chodzi kreację wyjątkowej atmosfery. III w pewien sposób izoluje słuchacza, otaczając lodowatym okryciem elektronicznego ascetyzmu, dopełniając obrazu wielkimi przestrzeniami dźwiękowymi. Zawsze tło jest pełne ciągnących się reverbów, basu i popychanych przez delay partii wiodących, z delikatnym wokalem na czele i chwytliwymi rytmami perkusyjnymi. W całokształcie trylogii, takowe rozwiązanie głównej estetyki albumu jest uzasadnione – wszystko bowiem ma stanowić w pewnym sensie jedność – jednakże pozostawia to niedosyt w przypadku III. Płyta zawiera w sobie minimalne dozy nowatorskości względem uprzedniego materiału Moderat – jeżeli słyszało się II to i słyszało się III. Nie jest to koniecznie wada ale w moim odczuciu brakowało w całym nagraniu jakiegoś okazjonalnego pazura. Melancholijne pejzaże są cool ale ze szczyptą czegoś gorętszego byłyby pewnie nawet lepsze, takie jak na poprzednim albumie gdzie znalazło się absolutnie hitowe Bad Kingdom, które jest w danej chwili moim ulubionym trackiem z całego II. Takich pereł, niestety, tym razem zabrakło.

Ciężko jest nazwać cokolwiek highlightem płyty bowiem wszystkie utwory sprawiają wrażenie spojonych ze sobą stylistycznie i kompozycyjnie. Konsekwentność w estetyce albumu jest, oczywiście, rzeczą zawsze jak najbardziej pożądaną ale chyba właśnie przez nadprogramową dbałość o nią nic poza dwoma utworami  nie zapadło mi na dłużej w pamięć. Z pewnym przymrużeniem ucha, mógłbym wyróżnić instrumentalne Animal Trails oraz Running. Pierwsze za całokształt kompozycji, drugie z kolei za świetne rozwiązania rytmiczne, momentalnie przykuwające uwagę i utrzymujące zainteresowanie do samego końca.

Pomimo powierzchownej homogeniczności i marginalnej odtwórczości materiału ostatecznie moje wrażenia były bardzo pozytywne. Nie jest to w żadnym wypadku słaby album, Moderat trzymają równy poziom tym samym nie wkraczając na terytorium eksperymentów. Z własnej inicjatywy chciałbym może usłyszeć trochę więcej progresji w nowych utworach ale nie mam też żadnych powodów do narzekania na to co zastałem na III. Jest tak jak miało być.

]]>
/moderat-iii-recenzja-2/feed/ 0
Swans szykuje magnum opus /swans-szykuje-magnum-opus/ /swans-szykuje-magnum-opus/#comments Wed, 06 Apr 2016 16:00:45 +0000 /?p=9741 Michael Gira, lider zespołu Swans przy okazji wydania limitowanej edycji live albumu The Gate, wspomniał o tym, iż nadchodząca w 2016 roku płyta będzie „ostatnim dziełem tej inkarnacji Swans”. Wobec tych słów spodziewać się można po raz kolejny dwugodzinnego kolosa pokroju To Be Kind i The Seer jednakże w przypadku pomysłów tej nietuzinkowej grupy, ciężko jest dokładnie przewidzieć efekt ich pracy. Zwłaszcza kiedy zapowiadany album ma stanowić zwieńczenie kolejnej ery Swans.

Gira dzieli się również szczegółami produkcji nowego albumu, wspominając o obecności niewykorzystanych partii z To Be Kind oraz tekstów napisanych jeszcze w latach 80. Wskazuje to na to, że The Glowing Man będzie jak najbardziej ściśle związany z ostatnim LP w dorobku grupy i stanowić będzie rozwinięcie dotychczasowej idei gigantycznych kompozycji o nietuzinkowej orkiestracji.

The Glowing Man ujrzy światło dzienne 17 czerwca. Dwie minuty tytułowego utworu dane nam jest jednak usłyszeć już teraz.   

]]>
/swans-szykuje-magnum-opus/feed/ 0
Boys Noize ujawnia singiel z nowego LP /boys-noize-ujawnia-singiel-z-nowego-lp/ /boys-noize-ujawnia-singiel-z-nowego-lp/#comments Sun, 03 Apr 2016 14:14:28 +0000 /?p=9696 Berliński producent oldschoolowego acid house, Boys Noize powraca po 4 latach przerwy z kolejnym projektem. Z okazji zapowiedzi swojego nowego albumu, dano nam wątpliwą przyjemność zapoznania się z singlem Starchild.

Gościnnie pozbawionym wyrazu śpiewem uraczyła nas wokalistka zespołu POLIÇA Channy Leaneagh. O ile przyznać muszę, że produkcja tradycyjnie stoi na bardzo wysokim poziomie i jak na Boys Noize, efekt tejże współpracy jest zaskakujący, o tyle pewien jestem jednego. Nie jest to najlepszy utwór promocyjny ani nawet szczególnie przykuwający na dłużej uwagę kawałek w jakimkolwiek polu.

W świetle wcześniej opublikowanego Overthrow, któremu towarzyszył świetny teledysk, Starchild wypada nadzwyczajnie słabo i blado. Z jednej strony można byłoby patrzeć na to jak na przejaw wszechstronności artysty ale z drugiej jednak – jak na świadectwo tego, iż nadchodzący krążek może okazać się bardzo nierówny.

]]>
/boys-noize-ujawnia-singiel-z-nowego-lp/feed/ 0
Death Grips udźwiękowiają Interview 2016 /death-grips-udzwiekowiaja-interview-2016/ /death-grips-udzwiekowiaja-interview-2016/#comments Sat, 26 Mar 2016 12:22:17 +0000 /?p=9502 Death Grips udzielili wywiadu i jak na razie to zdecydowanie najbardziej acid techno, breakcorowy IDM wywiad w historii.

Ekscentryczna rap formacja wypuściła właśnie półgodzinne wideo zatytułowane Death Grips Interview 2016, które jest wizualizacją do ich instrumentalnego EP o tym samym tytule. Z racji charakteru EPki, nie idzie uświadczyć na niej charakterystycznego flow frontmana MC Ride i mięsem całego nagrania są elektroniczne ekscesy podane w wyjątkowo eksperymentalnym sosie. Całość automatycznie kojarzy się z dokonaniami Aphex Twin udokumentowanymi na albumie Drukqs w 2001 roku, gdyż jest to praktycznie dokładnie ta sama maniera produkcji.

Jak zawsze w przypadku Death Grips, nie do końca wiadomo czemu ma służyć to nagłe wydanie gdyż może to być zarówno jednorazowy poryw ale i też przedsmak tego co znajdziemy na Botomless Pit. Czas pokaże.

]]>
/death-grips-udzwiekowiaja-interview-2016/feed/ 0
FKA Twigs: Good to Love /fka-twigs-good-to-love/ /fka-twigs-good-to-love/#comments Sat, 20 Feb 2016 14:57:23 +0000 /?p=8653 FKA twigs ujawniła nowy singiel „Good to Love” wraz z teledyskiem we własnej reżyserii. Niezmiennie osobista atmosfera jest obecna, jednakże w dużo przystępniejszej i uciekającej w kierunku mainstreamu formie. Potencjalnie zwiastować to może koniec eksperymentalnej ery twórczości twigs, choć ostatnia EP M3LL155X sugerowała coś dokładnie odwrotnego. Artystka z pewnością ma niejednego asa w rękawie i pozostaje tylko czekać na jej kolejny projekt, aby przekonać się na własne uszy dokąd to wszystko zmierza.

]]>
/fka-twigs-good-to-love/feed/ 0
Junior Boys – Big Black Coat, recenzja /junior-boys-big-black-coat-recenzja/ /junior-boys-big-black-coat-recenzja/#comments Tue, 16 Feb 2016 17:03:53 +0000 /?p=8543 Spacer po taśmach rozmagnetyzowanych kaset VHS, wśród promieni zachodzącego słońca. Nostalgiczny retro miraż smukle rozpływa się w oddali. Coś brzmi zarówno wyjątkowo znajomo jak i nad wyraz obco gdy na ramionach spoczywa duży, czarny płaszcz od Junior Boys. Najodpowiedniejszy płaszcz jaki można ubrać na każdą pogodę.

Klimat najnowszego LP Junior Boys nasuwa na myśl retrospektywne chęci powrotu w niedaleką przeszłość lat 80. Dźwięki Big Black Coat są równie pasjonująco zmysłowe co alienujące. Utkane z najwyższą dbałością o szczegóły minimalistyczne pasaże roztaczają w przestrzeni albumu specyficzną, relaksującą atmosferę. Delikatne, synthpopowe akordy w pełni dominują rozciągłość płyty. Budzące skojarzenia z Kraftwerk kompozycje i rozmarzony wokal, tonący w reverbie, pieszczą membranę ucha. Niewiele się zmienia przez niecałą godzinę trwania Big Black Coat ale nie ma w tym nic złego.

Minimalizm Junior Boys nie jest równoznaczny z ubóstwem materiału. Melodie i harmonie urzekają estetyką lekkości i pewnej prostoty tak jak w otwierającym płytę „You Say That”. Bas jednostajnie prowadzi w głąb introspektywnego dancefloor’u w mocnym singlu „Over It”. „C’mon Baby” maluje rozciągły pejzaż obszernymi padami i transowymi partiami drobnych leadów, utrzymując zainteresowanie w idealnej proporcji. Big Black Coat jest nadzwyczajnie dobrze skomponowane pod względem tempa rozwoju oraz dawkowaniu odpowiednich wrażeń. Nawet w pozornie słabszych momentach takich jak poprzedzające tytułowy utwór „Baby Don’t Hurt Me” oraz „Love Is a Fire” odnajduje się funkcja kompozycyjna. Finałowe „Big Black Coat” dzięki lekkiemu zelżeniu ofensywy rozbrzmiewa o wiele wyraziściej, eksponując gustowne wykorzystanie trzonu rytmicznego muzyki house, hipnotyzujący sampling wokalu oraz bardzo charyzmatyczny feel dojrzałego electropopu .

Junior Boys świetnie odtwarzają tęskliwe brzmienie vintage elektroniki w kwestii produkcyjnej, zachowując przy tym współczesną czystość nagrania. Syntezatory brzmią soczyście „mokro” i satysfakcjonująco, idealnie współgrając z rozwiązaniami wokalnymi prezentowanymi na albumie. Szczególnie pochwalić muszę klarowność i mięsistość użytych kicków oraz chrupkość hi-hatów. W połączeniu z nadprzeciętną dbałością o szczegóły w wariacjach patternów perkusyjnych, same sekcje rytmiczne są jedną z ciekawszych rzeczy na, których można zawiesić uszy.

Będąc nieobeznanym z wcześniejszą twórczością JB czuję się wyjątkowo zauroczony tym, co panowie z Kanady wykonali na Big Black Coat. Klimat płyty, produkcja i walory estetyczne sprawiają, że ciężko jest oprzeć się nostalgicznym ciągotom i nie utonąć w sennym bezkresie synthpopowych neonów.

 

 

]]>
/junior-boys-big-black-coat-recenzja/feed/ 0
Stoned Jesus – The Harvest, recenzja /stoned-jesus-the-harvest-recenzja-3/ /stoned-jesus-the-harvest-recenzja-3/#comments Mon, 08 Feb 2016 17:24:02 +0000 /?p=8340 Dla Stoned Jesus nastała pora żniw. Rytualny zbiór stonerowych, pustynnych plonów. Zataczając kręgi rdzawą kosą, nikt inny jak Śmierć we własnej osobie, wzbija w powietrze kłęby pyłu. Spękana skalista powierzchnia drży pod stopami trójki kamiennych olbrzymów. Szkielet w czerni wyszczerza zęby. The Harvest czas zacząć.

Ukraińskie trio tworzące formację Stoned Jesus po trzyletniej przerwie wydaje swój trzeci album. Symboliczna wszechobecność cyfry „3” może nie ma tutaj żadnego znaczenia, ale jest to intrygujący szczegół w kontekście The Harvest. To dzieło szczególnie wartościowe w erze stonerowej posuchy, bowiem Stoned Jesus jest nie lada powiewem świeżości, jako relatywnie młoda grupa na scenie tego gatunku.

Mając z nimi styczność już w 2012 roku przy okazji wydanego przez nich wtedy Seven Thunders Roar, z lekkością dyskredytowałem potencjał zespołu z powodu powierzchownej surowości materiału. Doceniałem ilość pracy, jaka została włożona w kreację brzmienia i kompozycje. Niestety, pomimo tego Stoned Jesus nie byli w stanie dostarczyć odpowiedniego wigoru i oryginalności, aby przykuć uwagę na dłużej. Z tym większym zainteresowaniem zająłem się słuchaniem najnowszych dokonań zespołu – ciekaw rozwoju koncepcji odtworzyłem pierwszy utwór i zostałem momentalnie wciągnięty.

Album został jawnie podzielony, w sposób kojarzący mi się z oldschoolową formułą tuzów sludge metalu. Wraz z progresją płyty, utwory się wydłużają, zaczynając od 3 minutowego „Here Come the Robots” kończąc na masywnym, 14 minutowym „Black Church” wieńczącym The Harvest. To prosty i intuicyjny zabieg, który świetnie spaja płytę i nadaje jej głębi. Biorąc pod uwagę długość niektórych utworów, zakładanie z góry powtarzalności materiału czy zwyczajnie nużących rozwiązań jest całkiem racjonalne i Stoned Jesus wydają się być tego w pełni świadomi. Zespół czerpie garściami z różnych źródeł, lawirując między klasycznym podejściem do stonerowego klimatu a nowatorskimi rozwiązaniami o psychodelicznym zabarwieniu.

Od czasu do czasu nuty rozciągłych sludge metalowych riffów wślizgną się do mieszanki, dodając parę decybelowych ton do udźwignięcia. Wspomniany wcześniej „Black Church” jest idealnym przykładem pomysłowości muzyków. Rwany, agresywny riff, wtórujący nieustępliwej perkusji składają się na obraz wielkiej machiny powolnie toczącej się naprzód i miażdżącej wszystko na swej drodze. Tuż nad tym rozpościerają się plamy wokalu skąpanego w sugestywnych efektach, na myśl przywodzące sztandarowe wyczyny Melvins. Całość wydaje się trwać w nieskończoność i zapętlać się do momentu nagłego przejścia prowadzącego do zaskakującej kulminacji o groteskowo Cooperowskim klimacie.

Wśród reszty utworów również znaleźć można punkt pikujący, który jest centrum kompozycji. Materiał napisany jest na bardzo równym poziomie i nie doświadcza się istnienia albumowych zapychaczy wydłużających play time. Długość niektórych utworów może mimo wszystko okazać się niewielką przeszkodą w przyswajaniu materiału, zwłaszcza dla osób nieobeznanych z gatunkiem, jednakże The Harvest jest wyjątkowo przystępnym albumem. Dobrze utrzymuje zainteresowanie słuchacza i rezygnując ze staro szkolnych rozwiązań jest nadzwyczaj świeżym powiewem wiatru na stonerowej pustyni. Zebrane plony są sowite.

Album ukazał się we wrześniu 2015 roku za pośrednictwem Інша Музика (czyt. Insza Muzyka).

]]>
/stoned-jesus-the-harvest-recenzja-3/feed/ 0
Ty Segall – Emotional Mugger, recenzja /ty-segall-emotional-mugger-recenzja-2/ /ty-segall-emotional-mugger-recenzja-2/#comments Wed, 27 Jan 2016 10:23:16 +0000 /?p=8030 Niczym zapiekany w bekonie pieróg calzone z dodatkową oliwą, mięsem mielonym i kilogramem tłustych frytek wrzucone do miksera wraz z garścią dzikich efektów gitarowych, krzykliwych syntezatorów i wielkich cegieł hałasu, z których budowane są potężne ściany dźwięku – takim właśnie shakiem jest Emotional Mugger. Tłustym i ciężkim, ale paradoksalnie całkiem smacznym.

Ty Segall, amerykański muzyk, multiinstrumentalista, człowiek odpowiedzialny za takie krążki jak wydany w 2010 roku Melted czy przedostatni, zaskakująco przyjazny Manipulator, atakuje po raz kolejny. Słowo „atak” w tym przypadku uznaję za w pełni adekwatne, bowiem otwarcie Emotional Mugger inwazyjnie porywa słuchacza od pierwszych dźwięków. Nakłada ogromny ciężar i im dalej podąża się śladem 38 minutowego albumu, tym ciężej się robi.

W pozornie kuriozalnym układzie utworów, pod całą powierzchnią lo-fi fuzzu, dysonansów i ogromu basu, kryje się mimo wszystko metoda. Jest to nadzwyczajnie oczywiste stwierdzenie, jednakże należy o tym wspomnieć, gdyż omawiany album wykazuje się szczególnym kunsztem technicznym. Kreacja brzmienia absolutnego lo-fi garage rocka nie jest jedynym aspektem tego kunsztu. Ty Segall w śmiały sposób eksperymentuje z dotychczasowo bezpieczną formą punkowych zabarwień mieszanych ze stonerową nutą, prowadząc często do swego rodzaju psychodelicznie progresywnego pejzażu dźwiękowego. Utwory takie jak „Californian Hills” czy końcowe „The Magazine” idealnie oddają śmiałość i przekonanie artysty w tych całkiem radykalnych zmianach, które następują w związku z modyfikacją dotychczasowych formuł.

Nagłe przyspieszenia tempa, chaotycznie zmieniające się motywy oraz ogólna progresja albumu początkowo wydają się być samoistnie rzucanym wyzwaniem i mogłyby być nieumyślnie przytłaczające. Jednakże kolejne odsłuchania kawałków niwelują wszelkie myśli jakoby cokolwiek mogłoby być tutaj przypadkowe. Innym przykładem wyśmienicie przemyślanego designu dźwiękowego jest „Diversion”. To jeden z ciekawszych kolosów tej płyty, łączący wspomnianą stonerową nutę, przywodzącą na myśl wczesne dokonania Kyuss, z ekscentrycznym wokalem Segall’a, podążającym za chwytliwą, naiwną melodią, która w profanacji samej siebie staje się szczególnie oryginalnym przykładem autotematycznego dystansu.

Pod względem produkcji, ta również zasługuje na pochwałę. Kontrolowany brud i tłuszcz materiału jest świetnie rozgospodarowany między kanałami stereo i wszystko brzmi tak głośno oraz klarownie jak powinno, bez przykrych niespodzianek. Album sam w sobie również ma bardzo duży potencjał do wielokrotnych powrotów słuchacza do materiału z racji jego wielowarstwowości. Tu i ówdzie rozsiane jest mnóstwo małych rzeczy, które zauważa się z czasem, wzbogacając obcowanie z poszczególnymi utworami w niebagatelny sposób z każdym kolejnym przesłuchaniem.

Emotional Mugger nie jest mimo wszystko najprzyjaźniejszym nagraniem Segall’a i forma tego albumu może okazać się barierą nie do przekroczenia dla wielu słuchaczy. Eksperymentalny charakter wykreowanej garażowej symfonii histerycznego hałasu jest specyficzny i choć osobiście zostałem ujęty dosadnością tego materiału, to musiałem zważyć na pewien fakt. Koncept tej płyty, mieszanka jej części składowych w większych ilościach na raz może okazać się męcząca, niezdrowa i mniej smaczna niż początkowo. Choć warto przynajmniej jednak skosztować. Emotinal Mugger to solidna płyta i z pewnością godna uwagi fanów twórczości Ty Segall.

]]>
/ty-segall-emotional-mugger-recenzja-2/feed/ 0
Grimes: Kill V. Maim (video) /grimes-kill-v-maim-video/ /grimes-kill-v-maim-video/#comments Thu, 21 Jan 2016 20:12:50 +0000 /?p=7996 Kanadyjska artystka Claire Boucher idzie za ciosem ogólnego sukcesu albumu Art Angels i dostarcza nam klip do utworu Kill V. Maim we własnej reżyserii.

Wizualna otoczka singla to klasycznie ekscentryczny mix stylistyczny o wyjątkowej dynamice, idealnie pasujący do dokonań Grimes w kwestiach zarówno produkcji jak i wokalu obecnych w utworze. Cyberpunkowe zabarwienie charakteryzacji oraz wszechobecny kicz nadaje całości wyjątkowo oryginalnego sznytu i groteskowego posmaku.

]]>
/grimes-kill-v-maim-video/feed/ 0